Chaos wśród mężczyzn w Rosji rozpoczął się 21 września, gdy prezydent Federacji Rosyjskiej Władimir Putin ogłosił "częściową mobilizację" w związku z wojną w Ukrainie. Według władz Rosji, docelowo zostało powołanych 300 tys. osób z "wcześniejszym doświadczeniem wojskowym".
Mobilizacja doprowadziła do wyłapywania mężczyzn, zarówno tych zdolnych, jak i niezdolnych do noszenia broni, których reżim planuje wysłać na front. Dzieje się tak przede wszystkim w regionach, gdzie władze spodziewały się najmniejszego oporu społeczeństwa.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Rosyjscy żołnierze, którzy jadą na wojnę są także fatalnie wyposażeni - często nie mają zimowych ubrań i podstawowych narzędzi. Żołnierz w jednej z przechwyconych rozmów skarży się, że dowództwo nie traktuje ich poważnie i muszą kupować sobie ciepłe rzeczy z własnych pieniędzy.
Czytaj także: Rosja płaci za wojnę Putina. Kwota jest ogromna
Poborowy uciekł z Lipiecka. Potem został zabity
Z tego też powodu jeden z poborowych - Perew Nikołajewicz, samowolnie opuścił jednostkę wojskową 13 stycznia. Z listu gończego możemy dowiedzieć się, że mężczyzna miał 32 lata, 180 cm wzrostu i blond włosy. Co najważniejsze, miał przy sobie granaty oraz karabin maszynowy.
Rosjanie informowali, że każdy, kto zauważył mężczyznę, musi skontaktować się z Ministerstwem Spraw Wewnętrznych Rosji. Jak poinformował jednak profil Nexta na Twitterze, uzbrojony dezerter, który uciekł z jednostki wojskowej, w środę został zabity w regionie Lipiecka.
Przypomnijmy, że Siergiej Szojgu, szef rosyjskiego resortu obrony zorganizował we wtorek spotkanie, na którym przedstawił ważne plany dotyczące rozwoju armii. Poinformował, że prezydent podjął decyzję o zwiększeniu jej liczebności w ciągu trzech lat do 1,5 mln żołnierzy (obecnie jest ich ok. 770 tys.). Mają powstać nowe okręgi wojskowe, nowe poligony i nowe jednostki wojskowe.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.