Do Centrum Koordynacji Ratownictwa Wodnego we wtorek o 18:33 wpłynęło zgłoszenie o mężczyźnie potrzebującym pomocy. Znajdował się on na wysokości wejścia 59 w Gdańsku, około 200 m od brzegu.
Wzywał pomocy machając rękami, prądy zaczęły znosić go w głąb Zatoki Gdańskiej - powiedział "Faktowi" Marcin Dzięgielewski, kierownik Grupy Interwencyjnej Sopockiego WOPR.
Ofiara wymachiwała rękami. Po chwili zniknęła z pola widzenia.
Po pierwszym zgłoszeniu do akcji wysłana została jednostka R8, następnie po informacji, że osoba zniknęła zgłaszającym z oczu, na miejsce dodatkowo został wysłany nasz quad Q4, skuter wodny R5, oraz ogłoszony został alarm wśród ratowników pracujących na kąpielisku, a także wysłane zostało powiadomienie BlueAlert do członków naszej grupy interwencyjnej, po czym na miejsce dodatkowo udał się samochód z 4 ratownikami i operatorem drona - dodaje Dzięgielewski.
Na miejscu okazało się, że plażowicze chcą pomóc ratownikom. Wraz z nimi utworzyli tzw. łańcuch życia.
Łańcuch życia tworzymy, gdy poszukujemy kogoś w wodzie. Zamiast wprowadzać do wody kilku, czy więcej ratowników, możemy poprosić ludzi z plaży o pomoc. Zazwyczaj są to dorośli mężczyźni, którzy łapiąc się za ramiona lub pod ręce, wchodzą do wody i drepczą z jednego obszaru poszukiwania na drugi i z powrotem. Większe prawdopodobieństwo tego, że osobę będącą pod wodą znajdzie 50 osób niż trzy czy sześć osób, chociaż ci ostatni są ratownikami - powiedzieli "Faktowi" ratownicy.
Mężczyzny jednak nie udało się odnaleźć. Poszukiwania zakończono.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Autor: KLS
Dziękujemy za Twoją ocenę!
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Które z określeń najlepiej opisują artykuł: