Pan Paweł postanowił wybrać się na grzyby w towarzystwie swojego 6-letniego psa, Koczy. Początkowo nic nie zwiastowało problemów. W pewnym momencie czworonóg zniknął jednak z pola widzenia swojego właściciela. Zaniepokojony tym faktem 30-latek niezwłocznie ruszył na poszukiwania zwierzaka. Niestety, chwilę później sam znalazł się w bardzo poważnych tarapatach.
Nawoływałem go i nagle usłyszałem jego piski, stał na wysepce na bagnie, był przestraszony i nie chciał wracać na brzeg. Wszedłem do bagna, żeby go ratować. Robię pierwszy krok, drugi i zapadłem się w mazi po szyję – opowiada w rozmowie z "Faktem" Paweł Gulbacki.
W beznadziejnej sytuacji kontrolę momentalnie zaczęły przejmować panika i strach.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Myślałem, że żywy z tego nie wyjdę, bagno mnie ciągało i nie czułem już gruntu pod nogami - relacjonuje 30-latek.
Jakby tego było mało, telefon mężczyzny został w samochodzie, co uniemożliwiało wezwanie pomocy. Pan Paweł był zdany więc tylko na siebie i swojego psa.
Po kilkudziesięciu minutach walki z bagnem, pan Paweł zdołał chwycić się solidnej gałęzi. Ta była prawdopodobnie dla niego ostatnią deską ratunku. Mężczyźnie udało się powoli wydostać na niewielką wysepkę, na której wcześniej schronił się jego pies. Nie był to jednak koniec problemów.
Zmrok szybko zapadł, a przemoczony i zziębnięty mężczyzna musiał znaleźć sposób na przetrwanie do rana. W przypływie desperacji przypomniał sobie filmy z Bearem Gryllsem.
Oglądałem kiedyś filmy z Bearem Gryllsem i wiedziałem, że paproć rosnąca na bagnach daje ciepło. Rzeczywiście tak było. Zrobiłem sobie z paproci posłanie – zdradził w rozmowie z "Faktem" pan Paweł.
W ten sposób Paweł i Kocza przetrwali długą, mroźną noc.
Pies uratował mu życie
Nad ranem, gdy wydawało się, że sytuacja staje się beznadziejna, Kocza usłyszał odgłosy dochodzące z oddali. Pies, kierując się instynktem, wskoczył do wody i popłynął w stronę brzegu. Ku zdumieniu Pawła, po kilku minutach Kocza wrócił, tym razem z patrolem policji, który przypadkowo znajdował się w pobliżu. Funkcjonariusze pomogli mężczyźnie wydostać się na stały ląd.
Czytaj więcej: Psy zagryzły pawia. Ptak był wizytówką polskiego parku.
W domu, Kocza otrzymał zasłużoną nagrodę w postaci ulubionych przekąsek, a Paweł nie krył wdzięczności wobec swojego psa, który nie tylko był jego towarzyszem, ale także prawdziwym bohaterem.