Do redakcji "Głosu Wielkopolskiego" zgłosił się Zdzisław K. Świadek przedstawił swoją wersję zdarzeń związanych ze śmiercią Jarosława Ziętary. Przypomnijmy, że dziennikarza ostatni raz widziano 1 września 1992 roku. Rano poszedł do pracy, ale nigdy do niej nie dotarł. W 1999 roku uznano go za zmarłego, choć ciała nigdy nie odnaleziono.
Zdzisław K. ujawnia wstrząsające szczegóły zabójstwa Jarosława Ziętary. Powołuje się na rozmowy z osobami, które mają odpowiednią wiedzę w tej sprawie.
Według relacji tego świadka, napastnicy "tłukli" Ziętarę, a potem go zabili. Jak zauważa, "sprawy troszeczkę się tam wymknęły spod kontroli".
Ziętara według planów, miał dostać bardzo solidny łomot, co miałoby go skutecznie zniechęcić do pisania o firmie (Elektromis - dop. red.), ale ktoś chciał się popisać i go zabił. Potem jego ciało rozpuszczono w żrącej substancji i zostały po nim tylko kawałeczki. Gdy powiedziałem Markowi, że ktoś może znaleźć dziennikarza, on stwierdził, że nic nie znajdą - przekazał Zdzisław K. Wspomniany Marek to bliski współpracownik Mariusza Ś., byłego twórcy i właściciela Elektromisu.
Świadek nie zamierza poprzestawać na kontakcie z mediami. Zgłosił się już do sądu. Chce zeznawać w trwającym procesie ws. zabójstwa Ziętary.
Zagadkowa śmierć Jarosława Ziętary
Ziętara został zabity w wieku 24 lat. Najpierw pracował w radiu akademicki, a później był związany m.in. z Gazetą Wyborczą, Kurierem Codziennym, tygodnikiem Wprost i Gazetą Poznańską. Na zawsze zniknął 1 września 1992 roku. Być może zeznania Zdzisława K. doprowadzą do przełomu w tej sprawie.
Czytaj także:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.