Paulina została brutalnie zamordowana we własnym domu, na oczach swoich dzieci. Do zabójstwa przyznał się jej narzeczony, 29-letni Robert G. Sprawca nie miał litości. Po tym, jak zadał jej kilkadziesiąt ciosów nożem, straszliwie okaleczył ofiarę, wydłubując jej oczy.
Sadyzm, z którym nie spotkali się nawet kryminolodzy
Trudno uwierzyć w skalę przemocy, z jaką działał morderca. "Fakt" poprosił o komentarz w tej sprawie specjalistów od kryminologii. Jak twierdzą eksperci, w swojej długoletniej karierze nie zetknęli się jeszcze z tak porażającym sadyzmem.
To jest bandytyzm pod każdym względem. On realizował uczucie zemsty. Jeśli ktoś komuś zadaje 10 ciosów, to robi to dla własnej przestępczej satysfakcji. Tu tych ciosów było kilkadziesiąt. Zazwyczaj sprawca uderzy, zastrzeli, zada kilka ciosów i na tym poprzestaje – wyjaśnia "Faktowi" kryminolog prof. Brunon Hołyst.
- Owszem, były w Polsce okrutne zbrodnie. Sprawcy rozkawałkowywali zwłoki, ale mieli w tym cel. Chcieli zatrzeć ślady zbrodni i ukryć ciało – dodaje Hołyst. Profesor jest zdania, że ze względu na okoliczności sprawca nie trafi do więzienia.
Uznany zostanie za niepoczytalnego, jeśli rzeczywiście potwierdzi się choroba psychiczna, a do tego dochodzi uzależnienie od narkotyków. Sprawca swojej ofierze wydłubał oczy, tak się normalni sprawcy nie zachowują. Trafi więc nie do więzienia, a do szpitala psychiatrycznego – powiedział profesor w rozmowie z "Faktem".
Biegły sądowy dr Jerzy Pobocha jest podobnego zdania. Ekspert uważa, że za wydłubaniem oczu przez sprawcę mogą stać omamy lub iluzje spowodowane zażyciem środków psychoaktywnych.
Odnosił wrażenie, że te oczy na niego źle patrzą, a skoro źle patrzyły, to trzeba je było wydłubać. Muszę powiedzieć, że to duża rzadkość. Nie spotkałem się z takim przypadkiem - powiedział "Faktowi" dr Pobocha.