Jeni Bonell i jej mąż Ray mieszkają w Toowoomba w stanie Queensland w północno-wschodniej Australii. Małżonkowie doczekali się aż szesnaściorga dzieci – obecnie w wieku od 7 do 32 lat – a niedawno zostali dziadkami. Okoliczności wydarzenia były na tyle nietypowe, że usłyszał o nich cały kraj.
Przeczytaj także: Nietypowy noworodek w Brazylii. Lekarze przecierali oczy ze zdziwienia
Karetka nie dotarła na czas. Poród odebrała przyszła babcia
Jeszcze w dniu porodu Brook, córka Bonellów, zgłosiła się do szpitala. Lekarze jednak odesłali ją do domu, tłumacząc, że jest jeszcze za wcześniej.
Wszyscy poszli spać, a ja zostałam z córką, pomagając jej oddychać mimo powtarzających się skurczów. Potem skurcze stały się regularne, a sprawy poszły pełną parą. Zrobiliśmy więc to, co musieliśmy – wspominała Jeni Bonell (Mirror).
Przeczytaj także: Urodziła bliźniaczki. Kiedy je jej podali, na początku się przeraziła
Ponieważ poród Brook dobiegał już końca, Australijka była zmuszona osobiście pomóc noworodkowi przyjść na świat. Do narodzin nowego członka rodziny doszło na podłodze w jadalni.
Nie miałam tego na liście rzeczy, które chciałabym zrealizować, ale najprawdopodobniej powinnam. Byłam przyzwyczajona do rodzenia dzieci, a nie przyjmowania porodów – zażartowała Jeni Bonell (Mirror).
Przeczytaj także: Polki rodzą w Niemczech. Tłumaczą powody
Jeni Bonell w trakcie odbierania porodu wspierał mąż. Mimo że proces przebiegał bez komplikacji, świeżo upieczona babcia odczuwała ogromny stres. Australijka połączyła się z operatorką numeru alarmowego, jednak była do tego stopnia zdenerwowana, że nie słuchała jej instrukcji. Na szczęście nowo narodzona dziewczynka, która otrzymała imię Zariella, okazała się zdrowa.
Urodziłam szesnaścioro własnych dzieci, więc zrozumiałam, co się stanie. Spojrzałam na męża z otwartymi ustami, jakbym mówiła: "co do cholery się właśnie wydarzyło?". Był niesamowity, nie wpadał w panikę. Chwycił ręcznik i owinął nim dziecko – opowiadała Jeni Bonell dziennikarzom (Mirror).