Informację o ćwiczeniach podała białoruska telewizja Belta. Sprawdzana będzie gotowość mobilizacyjna rezerw armii Aleksandra Łukaszenki. Problem w tym, że ćwiczenia odbywają się w obwodzie homelskim, na południowym wschodzie Białorusi, a więc tuż przy granicy z Ukrainą.
Jak informuje Belta, ma zostać sprawdzona gotowość białoruskich sił specjalnych. Ćwiczenia mobilizacyjne potrwać mają od środy 22 czerwca do 1 lipca. Oznacza to zwiększenie gotowości wojsk w ukraińskim obwodzie czernihowskim, przylegającym do obwodu homelskiego.
Nie wiadomo, jak duże siły wezmą udział w ćwiczeniach w Białorusi. Licząca ok. 45 tys. żołnierzy armia Łukaszenki nie jest szczególnie silna, jednak jej obecność u granic będzie wiązać oddziały ukraińskie, które mogłyby zostać wykorzystane np. w bitwie donbaskiej. To oczywiście niejedyny problem Ukrainy.
Sztab Generalny Sił Zbrojnych Ukrainy poinformował, że Rosjanie mają w gotowości co najmniej trzy batalionowe grupy bojowe i wojska powietrznodesantowe w dwóch obwodach. Chodzi o południowo-zachodnie rubieże Rosji - obwód kurski i briański. To dwa obwody bezpośrednio graniczące z Ukrainą od północnego wschodu. Gdyby Rosjanie zdecydowali się wprowadzić te siły do walki, mogłoby to skutkować zupełnym odcięciem Czernihowa.
Dotychczas Białorusini nie włączyli się otwarcie do wojny w Ukrainie. Mimo buńczucznych zapowiedzi Aleksandra Łukaszenki i możliwości ostrzeliwania Ukrainy z terenu jego kraju, białoruska armia nie ruszyła podbijać terytoriów południowego sąsiada wraz z Rosją.
Wejście Białorusinów do walki dla wyczerpanej trwającą czwarty miesiąc wojną armii ukraińskiej oznaczałoby bardzo poważne problemy. Nawet jeśli nie przechyliłoby to szali zwycięstwa na stronę rosyjską, byłoby potężnym kłopotem obrońców. Na razie jednak Aleksandr Łukaszenka, którego kraj Zachód również obłożył sankcjami, płynnie lawiruje między zachowaniem własnej suwerenności a współpracą Putinem.
Na polsko-białoruskiej granicy, mimo powstającej zapory, wciąż nie ma pełnego spokoju. Niedawno zaś białoruska prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie domniemanej wojennej przeszłości dziadka prezydenta Andrzeja Dudy. Białorusini, posługując się kłamstwem, próbują udowodnić, że był on Ukraińcem i służył w batalionie pacyfikacyjnym podczas II wojny światowej.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.