Sprawdzamy pogodę dla Ciebie...
Mateusz Kaluga
Mateusz Kaluga | 

Zaczęło się od sprzeczki w markecie. Bandyci przyjechali z maczetami

14

W jednym z radomskich marketów doszło do sprzeczki dwóch klientów. Jeszcze tego samego dnia krewki mężczyzna wraz ze swoimi pomocnikami pojechał do domu drugiego awanturnika i napadł na jego rodzinę z nożem w ręku. Gdy rodzina zgłosiła sprawę na policję, została zmuszona do odwołania zeznań. Wkrótce napastnicy wrócili, tym razem z maczetą w ręku.

Zaczęło się od sprzeczki w markecie. Bandyci przyjechali z maczetami
Bandyci najechali rodzinę mając maczety. (Adobe Stock)

Ta niepokojąca historia wydarzyła się niespełna miesiąc temu w Radomiu. Z relacji "Gazety Wyborczej" wynika, że do ostrej kłótni doszło tuż przed kasą w markecie. Jeden z klientów miał głośno przeklinać, więc drugi zwrócił uwagę, że obok są dzieci. Pierwszy mężczyzna postanowił odepchnąć mężczyznę, po czym wywiązała się szarpanina. Mężczyzna, który zareagował na zachowanie krewkiego klienta usłyszał, że będzie "dojechany".

Tego samego dnia został najechany w mieszkaniu przez trzech panów, którzy przystawili mu nóż kuchenny do szyi i zabrali tysiąc złotych. Policja podjęła działania, ustalili jednego ze sprawców, został zatrzymany i aresztowany. Dwóch pozostałych było poszukiwanych. Ale na tym historia się nie skończyła mówi portalowi Robert Bińczak, prokurator rejonowy w prokuraturze Radom Zachód.

Bandyci zażądali odwołania zeznań. Ze względu na groźby rodzina wycofała na policji wszystko to, co opisywała chwilę wcześniej. - Dostałem sygnał, że poszkodowani się wycofali. W porozumieniu z komendantem miejskim policji zorganizowaliśmy ochronę tej rodzinie. Wtedy przyznali, że wycofali zeznania ze strachu. Złożyli je ponownie i opowiedzieli, co się wydarzyło. I jak się wkrótce okazało, dobrze, że objęliśmy ich ochroną - dodaje w rozmowie z "Wyborczą" Bińczak.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Audyty w resorcie aktywów. "Tadeusz Rydzyk jest bohaterem wielu"

Następnego dnia do rodziny przyjechała bandycka ekipa. Tym razem wszyscy wyposażeni byli w maczety. Policja szybko jednak zareagowała. Jednego z napastników udało się zatrzymać w mieszkaniu, drugiego na osiedlu po podjętym pościgu.

Podejrzani usłyszeli zarzuty dot. rozboju z użyciem niebezpiecznego narzędzia i zastraszania świadków. Rodzinę objęto policyjną ochroną.

W tej chwili już cztery osoby są tymczasowo aresztowane, w tym mężczyzna, od którego cała sprawa się zaczęła oraz drugi podejrzany, który ma na swoim koncie długoletni wyrok za zabójstwo. Tak to z kłótni przy kasie zrobiła się gruba sprawa - powiedział prokurator Bińczak "Gazecie Wyborczej".
Dziękujemy za Twoją ocenę!

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Które z określeń najlepiej opisują artykuł:
Wybrane dla Ciebie
Przyrodnicy załamani. Ktoś zastrzelił Merle
Ludzie lądują w szpitalach w dwóch krajach. Winne borówki z Polski?
Eksperci nie mają wątpliwości. To najdroższe pożary w historii Kalifornii
Wielka akcja policji. Potrwa kilka tygodni
Już nie weźmie słoików. Znana emerytka leci do Chorwacji
Naukowcy proponują nową definicję otyłości. To koniec BMI?
Dramatyczne sceny w Biedronce. Mogło dojść do tragedii
Ochotniczka zginęła na wojnie. Jej zdjęcie widział cały świat
Wyniki Lotto 17.01.2025 – losowania Euro Jackpot, Multi Multi, Ekstra Pensja, Ekstra Premia, Mini Lotto, Kaskada
Awantura turystów w Tajlandii. "Polacy, nie róbcie tak"
Donald Tusk: Ochrona granic to święty obowiązek każdego rządu
Dwa tysiące osobników. To miasto zalały dziki
Przejdź na
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem strony Kliknij tutaj, aby wyświetlić