Wojna ukraińsko-rosyjska trwa. Ukraińcy 13 kwietnia odnieśli w niej duży sukces - dzięki pociskowi przeciwokrętowemu "Neptun" udało im się uszkodzić i zatopić rosyjski krążownik "Moskwa". Dokładnie ten sam, który na początku wojny wzywał do poddania się obrońców Wyspu Węży.
Informację o zatonięciu "Moskwy" potwierdziły rosyjskie media. Oczywiście jednak nie obyło się bez znanej kremlowskiej propagandy i stwierdzeń, że "na krążowniku eksplodowała amunicja, a okręt zatonął w czasie sztormu".
"Żywy lub zaginiony"
Nieoficjalnie uważa się, że na statku co najmniej 37 żołnierzy zginęło, a 100 zostało rannych. Co dokładnie się wydarzyło, próbują się dowiedzieć rodzice i dziennikarze.
Próbujemy się teraz czegoś dowiedzieć, ponieważ Ministerstwo Obrony milczy: wszystkie drogi są zamknięte, nie wpuszczają do szpitali, nie mówią właściwie nic. Po prostu nie ma ich na listach. Albo mówią, że są na listach zaginionych - wyjaśniła "Biełsatowi" macocha Nikity Syromiasowa, jednego z "zaginionych".
Matka Nikity jeździła od szpitala do szpitala w Sewastopolu w poszukiwaniu syna. Z marnym skutkiem.
Czytaj też: "Jezus przejmuje ten lot". Nagranie obiegło sieć
W sobotę 16 kwietnia miła dziewczyna (w szpitalu – belsat.eu.) sprawdziła listy i powiedziała, że go nie ma. A wczoraj widziałam, że w kierunku szpitala z dużą prędkością jechały karetki. Byłam tam dzisiaj. Wyczytali dla mnie nazwiska na literę "S", ponieważ nasze nazwisko zaczyna się od tej litery. Pod "S" widniało około 20 nazwisk. Nie wiem, może pod niektórymi literami nie ma nikogo, a pod niektórymi literami jest dużo. Zapytałam, czy może przywieziono go wczoraj, a oni powiedzieli mi, że wczoraj przywieźli tylko rannych z Donbasu – powiedziała Dubinina.
Matce Nikity udostępniono kilka numerów, w tym oficera Pawła Wakuły, który był zastępcą dowódcy krążownika "Moskwa". Ten jednak miał jej odpowiedzieć, że "nie będzie wysłuchiwać żadnych histerii".
Nie wykonywaliśmy żadnej misji bojowej, staliśmy na wodach neutralnych – powiedział w rozmowie z matką Syromiasowa.
Z Wakułą skontaktowała się też redakcja Vot Tak. Z równie marnym skutkiem.
Po ch**, do mnie dzwonisz, człowieku– powiedział zastępca dowódcy, gdy usłyszał pytanie reportera o to, co stało się z marynarzami na krążowniku.
18 kwietnia na swoim profilu na portalu VKontakte Kristina Isajewa umieściła post, że jej brat Artiom Miszustin pełnił służbę w maszynowni krążownika "Moskwa" w nocy z 13 na 14 kwietnia. Przekazała ona, że figuruje on obecnie jako zaginiony, ale ona sama jest pewna, że nie żyje. Post siostry żołnierza zniknął z jej profilu. Jego ciotka z kolei w rozmowie z korespondentem Biełsatu podsumowała krótko: "jest żywy lub zaginiony".
Karolina Sobocińska, dziennikarka o2