Wydłużają czas pracy, nie odnajdują na starcie przyczyny problemu - to zdaniem Dymitra najczęstsze zarzuty dla "majstrów".
Dlatego razem ze swoim filmowym wspólnikiem, Łukaszem, specjalnie "zepsuli" zmywarkę i zamówili fachowców, żeby tę usterkę naprawili.
Dwóch majstrów - dwa różne podejścia
W sumie autor kanału zamówił dwóch ekspertów na jeden dzień. Kamery, które rejestrowały ich pracę, były ukryte w dwóch miejscach - na ścianie w przedpokoju oraz w paczce kawy na półce w kuchni.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Pierwszy z ekspertów oświadczył, że na diagnostykę z naprawą potrzebuje maksymalnie 45 minut. Sama diagnostyka ma kosztować 120 zł. Samej odpowiedzi szukał w... internecie.
Serwisant zawyrokował, że po tej naprawie zmywarka pochodzi jeszcze rok czy półtora. Po chwili jednak stwierdził, że elektrozawór jest spalony. A sam elektrozawór to dodatkowe 370zł. Właściciel zmywarki odpuścił. Zapłacił 120 zł za diagnostykę.
Chciałem panu podziękować, ale nie mam za co - oświadczył właściciel zmywarki.
Pierwszy z majstrów stwierdził, że jest samoukiem, a w branży działa od 8 lat.
Drugi majster szybko zawyrokował, że to nie elektryka nawaliła.
Ten gość jest zdecydowanie bardziej ogarnięty. On chce to naprawić - stwierdził Dymitr.
I tak faktycznie się stało. Kiedy majster zorientował się, w czym tkwi problem, był aż zaskoczony, jak prozaiczne i nieinwazyjne było jego rozwiązanie. Za naprawę wtyczki od pływomierza skasował 150 zł oraz 60 zł za dojazd.
Pierwszy serwisant kompletnie inaczej podszedł do sprawy. Mam wrażenie, że przyszedł szybko zarobić i żeby się nie narobić. Natomiast drugi pan był nad wyraz profesjonalny i jego metodologia była skuteczna. Wszedł tam, gdzie był problem. To pokazuje, że trzeba sprawdzać, gdzie się dzwoni - ocenił Dymitr.
Internauci szybko podchwycili pomysł na program i zaproponowali youtuberowi, żeby w przyszłych odcinkach sprawdził kolejne zawody.
Czytaj także: Jak dbać o pralkę? Nie popełniaj tych błędów