Wilmer Trivett zaginął 11 lutego w Meksyku. 23 lutego znaleziono należący do 80-latka kamper, jednak poważne podejrzenia budził stan, w jakim go znaleziono. Pojazd był doszczętnie spalony.
W Meksyku odkryto zwłoki. Tożsamość podejrzanych szokuje
Jak informuje portal CBS News, ostatecznie okazało się, że Wilmer Trivett nie żyje. Zwłoki 80-latka spoczywały w płytkim grobie w Todos Santos na półwyspie Baja California. Miejsce wskazały funkcjonariuszom policji psy tropiące.
Szok wzbudził nie tylko los Wilmera Trivetta, ale i tożsamość osób aresztowanych w sprawie. To brat i siostra zmarłego 80-latka, których dokładne personalia nie zostały podane do wiadomości publicznej. Według ustaleń portalu Independent obojgu postawiono zarzut morderstwa.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Przeczytaj także: "Polska Madeleine" ubezwłasnowolniona. "Nikt jej nie wykorzysta"
Na temat sprawy zabrał głos Daniel de la Rosa, prokuratora Baja California Sur. De la Rosa podał do wiadomości publicznej, że przed zniknięciem 80-latka brał on udział w zdarzeniu drogowym ze swoimi domniemanymi mordercami. Miał im również zapłacić 2,5 tys. dolarów (ok. 10 tys. 800 zł).
Motywacją do morderstwa własnego brata miała okazać się chęć zysku. Rodzeństwo, ustalili śledczy, uznało, że ofiarowane im pieniądze były niewystarczające i mimo że od zdarzenia minęło kilka miesięcy, udali się do miejsca, gdzie obozował Wilmer Trivett. 80-latek został porwany i zabity.
Wilmer Trivett odwiedzał Meksyk po raz pierwszy od 2019 roku, gdy zmarła jego żona. Razem z nieżyjącą ukochaną spędzili aż dwie dekady, zwiedzając ten kraj kamperem.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.