Okoliczności zaginięcia Beaty Klimek są tajemnicze. 7 października kobieta odprowadziła swoje dzieci na autobus. To dwóch chłopców w wieku 9 i 12 lat oraz 8-letnia dziewczynka.
Około godziny 7:00 dzieci odjechały z przystanku w miejscowości (gm. Łobez, woj. zachodniopomorskie). 47-latka miała udać się do pracy na godzinę 8:00. Niestety, nie pojawiła się w miejscu zatrudnienia.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wiadomo, że między 7:00 i 8:00 rozmawiała jeszcze z sąsiadką. To ona jako ostatnia widziała zaginioną Beatę Klimek. Jej telefon był z kolei aktywny do godziny 8:40.
Funkcjonariusze policji ustalili, że ostatnie logowanie telefonu miało miejsce w rodzinnej wsi kobiety. Beata Klimek pracowała w banku oddalonym o 7 km od jej miejsca zamieszkania. Dojeżdżała do pracy samochodem. Ten pozostał jednak na jej posesji.
Kobieta wróciła najprawdopodobniej do domu tamtego ranka, gdyż kiedy była widziana przez sąsiadkę, nie miała przy sobie torebki. Torebka jednak w domu nie została odnaleziona - możemy przeczytać na stronie "Gdziekolwiek jesteś" na Facebooku.
Rodzina kobiety ma złe przeczucia
"Fakt" skontaktował się z rodziną kobiety. Jej bliscy nie wierzą, że Beata Klimet mogła sama zostawić dzieci. Wskazują, że jest w trakcie rozwodu z mężem i to ona była ich jedynym opiekunem.
Wszystko wydaje się dość dziwne. Podejrzewam, że w czasie, gdy wróciła do domu z przystanku autobusowego i zanim wyszła do pracy mogło stać się coś niedobrego - powiedziała dziennikarzom "Faktu" siostrzenica zaginionej.
Zaginiona kobieta ma 160 cm wzrostu, brązowe oczy oraz rude włosy przed ramiona. Jest krępej budowy ciała. Jak informują policjanci, w dniu zaginięcia ubrana była w różową kurtkę, czarne spodnie oraz biało-niebieskie buty sportowe.
Czytaj także: Janusz Palikot nie będzie zachwycony. Sąd zdecydował
Sprawą zaginięcia kobiety zajmuje się Komenda Powiatowa Policji w Łobzie. Osoby, które mogą mieć informacje na temat zaginięcia kobiety, proszone są o kontakt pod numerem telefonu 47 782 55 11 lub 112.