Informację o jej śmierci przekazano 4 stycznia. Jola ostatnie dni spędziła w szpitalu, gdzie walczyła o życie. Przyjaciele chórzystki wciąż się za nią modlili. Na profilu Koncertu Jednego Serca Jednego Ducha znaleźć można zapisaną transmisję z niemal dwugodzinnego czuwania modlitewnego.
Jechała samochodem, gdy źle się poczuła
Jola mieszkała wraz ze swoimi rodzicami pod Rzeszowem. Od kilku lat należała do Scholi Liturgicznej, która działa w rzeszowskiej katedrze. Występowała m.in. na cieszącym się ogromną popularnością corocznym "Koncercie Jednego Serca Jednego Ducha".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jej odejście zaskoczyło wszystkich. Zaczęło się od jednej jazdy samochodem, podczas której źle się poczuła. Utraciła wówczas kontrolę nad pojazdem. Najpierw jechała wężykiem, a następnie wpadła do rowu. Na miejscu pojawiła się policja, która z samochodu wydostała nieprzytomną 30-latkę. Chociaż Jola od razu trafiła do szpitala, to lekarze byli bezradni.
Bliscy Joli mówili, że od jakiegoś roku uskarżała się na ból głowy. Nikt jednak nie wiedział, co było przyczyną. Jola oprócz pasji śpiewania, zawodowo zajmowała się fotografią.
Pogrzeb 30-latki zaplanowano na 30 stycznia.
Jolu, dziękujemy Ci, że dzieliłaś się z nami swoimi talentami śpiewając w Katedralnej Scholi Liturgicznej, a w nagłych potrzebach także jako fotograf. Dziękujemy za Twój uśmiech i dobre serce. Śpiewaj Bogu w chórach anielskich, a Twoi bliscy niech w nadziei zmartwychwstania znajdą ukojenie. Spoczywaj w pokoju - czytamy we wpisie Katedry Rzeszowskiej.