Śmierć Jewgienija Prigożyna - o ile potwierdzi się, że były "kucharz Putina" faktycznie zginął w katastrofie lotniczej w obwodzie twerskim - rodzi wiele pytań. Przede wszystkim pojawiają się dwa: czy dokonano zamachu na szefa Grupy Wagnera oraz, kto mógł stać za akcją. Pojawił się też ciekawy trop.
Czytaj także: Rosjanie potwierdzają: Jewgienij Prigożyn nie żyje
Niezależni rosyjscy komentatorzy podkreślają, że za akcją może stać Główny Zarząd Wywiadowczy (GRU), czyli rosyjski wywiad wojskowy, a konkretnie słynna jednostka numer 29155, której dowódcą jest generał Andriej Awerjanow.
To siepacze Władimira Putina, odpowiedzialni za kilka głośnych zamachów w ostatnich latach.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zachód o istnieniu tajnej jednostki 29155 dowiedział się w 2019 roku, gdy na łamach "New York Timesa" jej działanie opisał Michael Schwirtz. Dziennikarz, powołując się na doniesienia funkcjonariuszy zachodnich wywiadów, zrekonstruował działanie i misję elitarnego oddziału GRU. 29155 wysyłano do najtrudniejszych misji.
To właśnie oddział generała Andrieja Awerjanowa stoi za zamachem na Julię i Siergieja Skripalów w angielskim Salisbury. To jego agenci doprowadzili do eksplozji w magazynie broni w czeskich Vrběticach, próbowali otruć handlarza bronią z Bułgarii Emiliana Gebrewa czy koordynowali zamachy stanu w Czarnogórze oraz Mołdawii.
Teraz tropy po śmierci Jewgienija Prigożyna i dowódców Grupy Wagnera prowadzą znów do jednostki 29155. Tym razem misją agentów GRU mogło być pozbawienie wagnerowców wpływów w Afryce i zastąpienie ich oddziałem wiernym armii.
"NYT" donosił przed laty, że personel jednostki GRU specjalizuje się w misjach "sabotażowych", które są przeprowadzane w grupach lub pojedynczo. Zaznaczył też, że w arsenale żołnierzy tej jednostki wojskowej są "wybuchy i zabójstwa", a także duże operacje specjalne. Potrafią na przykład zdestabilizować niewielki kraj i zmienić władze.
Zdaniem części komentatorów generał Andriej Awerjanow miał wypracować sposób, by wyrugować PMC Wagner z baz w Afryce i zastąpić oddział jednostką, która będzie wierna rozkazom Kremla. Jewgienij Prigożyn, który popadł w niełaskę po buncie i marszu na Moskwę, kategorycznie się na to nie zgadzał.
I robił wszystko, by ocalić swoje wpływy. To dzięki nim nie trafił do więzienia.
Afrykańska kampania dała Grupie Wagnera miejsce na świeczniku i pozwoliła jej szefowi brylować na Kremlu. Ale Jewgienij Prigożyn mógł stać na drodze ludziom Władimira Putina. Za jednym, nomen omen, zamachem usunięto więc buntownika i rozpoczęto zmiany na Czarnym Lądzie.
Jednostka 29155 idealnie nadawałaby się do tego zadania. Bezwzględna, skuteczna, doświadczona i wierna władzom na Kremlu. Pojawiają się tezy, że na pokładzie samolotu Prigożyna miała być bomba, być może ukryta w skrzynce drogiego wina. Taki "prezent" od Władimira Putina i agentów GRU dla buntowników.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.