Środowe zajścia w stolicy USA przejdą do historii. Niestety, w sposób negatywny. Zamieszki, jakie ogarnęły stolicę USA po przemówieniu Donalda Trumpa doprowadziły do wejścia tłumu protestujących zwolenników Trumpa do Kapitolu, czyli do siedziby Kongresu. Padły strzały, były ofiary.
Były szef BOR: Jestem w szoku
Jestem w szoku, bo służby amerykańskie były wzorem dla innych w zakresie standardów bezpieczeństwa. Tu jednak pada cień na ich działanie. Reakcja policji była dla mnie niewytłumaczalna - mówi o2 gen. Marian Janicki, były szef Biura Ochrony Rządu.
Oficer zadaje pytania o reakcję policji i jej opieszałość. Przekonuje również, że zbyt późno ściągnięto do Waszyngtonu Gwardię Narodową i zespoły szybkiego reagowania FBI. I dodaje, że wydarzenia ze środy to także poważny błąd drugiej z wymienionych służb.
FBI zajmuje się rozpoznawaniem tego rodzaju zagrożeń, powinno zareagować wcześniej i przestrzec, co może się wydarzyć. Na pewno jest tu materiał poglądowy do śledztw – tym bardziej, że są ofiary – i wyciągania wniosków - mówi gen. Janicki.
Zdziwiony działaniami służb jest także były policjant i były rzecznik ABW, płk Maciej Karczyński. Przekonuje, że zgromadzone w Waszyngtonie siły były niewspółmierne do zagrożenia.
Współczuję policjantom, bo zostali tam praktycznie sami, początkowo bez jakiegokolwiek wsparcia, a spotkali się z wściekłym tłumem - mówi płk Karczyński.
Dodaje, że reakcja służb była opieszała, a policji na początku było po prostu za mało. I kończy słowami, że na pewno będą toczyły się postępowania wyjaśniające, ze względu na ofiary. Zastrzelona została kobieta, była żołnierz Sił Powietrznych USA. Ranni zostali także funkcjonariusze.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.