"Gazeta Krakowska" rozmawiała z panią Barbarą, która pracowała w kiosku ostatnie 18 lat. Kobieta ze łzami w oczach opowiada, że bardzo jej żal, że kiosk przestanie funkcjonować.
Dla wielu mieszkańców Krakowa znany kiosk był nie tylko miejscem, gdzie przychodzi się kupić gazetę, ale również zamienić kilka zdań ze sprzedawcą. Asortyment sklepu niewiele się zmienił na przestrzeni lat. Klienci mogli kupić gazety, książki, krzyżówki, zabawki dla dzieci i artykuły chemiczne.
Właściciel lokalu szybko podjął decyzję o zamknięciu biznesu. Wszystko przez stale rosnący czynsz.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Koszty utrzymania tego miejsca zaczęły się coraz bardziej piętrzyć. Z miesiąca na miesiąc czynsz, który wynosił około 7,9 tys. zł wzrósł do kwoty 9 tys. zł. Nie jesteśmy w stanie podnosić cen, bo nie mamy na czym. Przecież głównie sprzedajemy gazety. Kiedyś znacznie lepiej szła choćby sprzedaż artykułów chemicznych. Dzisiaj wiele osób woli je kupić w supermarketach - mówi pani Barbara "Gazecie Krakowskiej".
Piątek (26 lipca) będzie ostatnim dniem funkcjonowania słynnego kiosku. Tego dnia odbędzie się również wyprzedaż produktów, które zostały.
- Cóż, trzeba się pożegnać z tym miejscem i poszukać innej pracy, chociaż łatwo nie będzie. Niestety, zdaję sobie sprawę, że nie tylko my jesteśmy w takiej sytuacji. Przecież ostatnio tyle się mówiło o zamknięciu piekarni Pochopień. Teraz - jak widać - przyszedł czas na nas - ubolewa pani Barbara.