Był targ, nie ma targu, a oszołomieni sprzedawcy z Lublina z dnia na dzień tracą pracę. Wszystko przez decyzję zarządu województwa lubelskiego, który z początkiem lipca postanowił zamknąć plac targowy przy ulicy Ruskiej.
Sprawę opisują dziennikarze Kuriera Lubelskiego, którzy w pierwszych dniach lipca spotkali się z właścicielami stoisk. Handlarze twierdzą, że decyzja o zamknięciu placu jest dla nich zaskoczeniem.
Czytaj także: Jedno miasto, różne ceny. Patrzyli z niedowierzaniem
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jedna ze sprzedawczyń w rozmowie z Kurierem Lubelskim przyznaje, że jeszcze w poniedziałek spodziewała się nowej dostawy sukienek na handel, tymczasem już w weekend nie udało jej się wejść na teren targowiska, bo to, decyzją władz wojewódzkich zostało zamknięte.
Dlaczego nikt nam nie powiedział, kiedy poszliśmy płacić "rezerwację" 10-tego czerwca, że możemy tu być tylko do końca miesiąca? - pyta inna handlarka cytowana przez lokalny dziennik.
Co na to urzędnicy? W wydanym specjalnie oświadczeniu tłumaczą, że targ przy ul. Ruskiej funkcjonuje w sposób bezumowny już od początku roku, a placowe płacone przez handlarzy są poniżej wartości rynkowej wynajmowanych pod biznes miejsc.
Tymczasem sprzedawcy twierdzą, że była zgoda władz na bezumowne korzystanie i jeszcze w czerwcu płacili za rezerwację stoisk, nie wiedząc, że te zostaną tak szybko zlikwidowane.
Sprzedawcy nie zgadzają się z zarządem województwa także w innych kwestiach, jak choćby w kwestii propozycji zastępczych lokali. Urzędnicy twierdzą, że taka propozycja padła z ich strony i nieopodal czekają na nich zastępcze miejsca na prowadzenie działalności.
Ale sprzedawcy temu przeczą. Nie wykluczają też skierowania sprawy do sądu. Nieoficjalnie mówi się, że teren po uprzątnięciu targowiska przeznaczony zostanie pod inwestycje.
Czytaj także: 80-latka handlowała skarpetkami. Interwencja radnego PiS