W poniedziałek rano w salonie Tesli w Austin w stanie Teksas doszło do niepokojącego incydentu. Około godziny 8.00 służby otrzymały zgłoszenie o możliwych ładunkach wybuchowych w budynku.
Po przybyciu na miejsce funkcjonariusze Departamentu Policji w Austin natrafili na szereg podejrzanych urządzeń, które mogły stanowić poważne zagrożenie. Jak donosi "The Guardian", wezwano także specjalistyczny oddział saperów, który zajął się zabezpieczeniem potencjalnych materiałów wybuchowych.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zapalniki w salonie Tesli
Zapalniki, zaprojektowane w celu wywołania masowych zniszczeń, zostały usunięte bez żadnych incydentów, a cała operacja przebiegła pod ścisłą kontrolą. Na ten moment nie doszło do żadnych aresztowań. Dochodzenie wciąż trwa, a organy ścigania starają się ustalić, kto mógł stać za tym aktem przemocy.
Incydent ten ma miejsce w kontekście rosnącej liczby ataków na Teslę, w tym przypadków niszczenia pojazdów elektrycznych, stacji ładowań oraz podpaleń. Trzy osoby usłyszały już zarzuty o "niszczenie własności Tesli". Groźby kierowane pod adresem Elona Muska, dyrektora generalnego firmy, stały się coraz bardziej powszechne. Dwa dni wcześniej przed tym samym salonem w Austin doszło do protestu. - podała telewizja KXAN.
Musk w wywiadzie dla Fox News powiedział, że jest celem ataków ze względu na swoje działania mające na celu reformę administracji federalnej.
"Okazuje się, że gdy odbierasz ludziom pieniądze, które zdobyli w sposób nieuczciwy, zaczynają się denerwować" – twierdzi Musk, uzasadniając, dlaczego uważa, że niektórzy próbują go zniszczyć. Właściciel Tesli zasugerował, że ataki na jego markę mogą być koordynowane przez lewicowe grupy, a tę opinię podzielają konserwatywni politycy.