Pochodzący z Luizjany Benjamin Wilson od 20 lat mieszka w Wuhan. Amerykanin nie kryje niepokoju o swoją rodzinę w kontekście pandemii koronawirusa. Uważa, że w Wuhan jest znacznie bezpieczniejszy od krewnych, którzy mieszkają w USA.
Nigdy nie sądziłem, że znajdę się w takiej sytuacji, kiedy znacznie bardziej martwię się o moją rodzinę niż o samego siebie – powiedział reporterom telewizji NBC.
Kontrast między jego ojczyzną a nowym domem jest bardzo wyraźny. Po wybuchu epidemii koronawirusa Wilson musiał przetrwać 70 dni całkowitego zamknięcia. To było bardzo trudne do zniesienia, Amerykanin czuł się prawie jak więzień. Jednak z perspektywy czasu uważa, że było warto.
Teraz Wuhan jest jednym z najbezpieczniejszych miejsc na Ziemi. Bardzo bym się bał, gdybym mieszkał w Stanach Zjednoczonych – dodał Wilson.
W USA na COVID-19 zmarło do tej pory ponad 340 tys. osób, to największa liczba ofiar pandemii na świecie. Koronawirus zabił więcej osób w Stanach niż II wojna światowa. Z kolei w Chinach według oficjalnych danych zmarło 4,6 tys. osób, większość w Wuhan.
Rok po wybuchu epidemii w Wuhan ulice tętnią życiem. Szkoły są otwarte, normalnie działają również restauracje i sklepy. Niedawno też ponownie otwarto kluby, ku uciesze młodych mieszkańców Wuhan. Nie można jednak powiedzieć, by całkowicie zapomniano tu o koronawirusie.
Byłoby kłamstwem, gdybym ci powiedział, że się nie martwię. Ludzie boją się, że pandemia wróci – przyznał 70-letni Li Chuanbi.
Amerykanin Christopher Suzanne absolutnie nie żałuje powrotu do Wuhan. W marcu poleciał z żoną do stanu Nowy Jork, żeby ochrzcić swojego syna. Niedługo potem wrócił do Wuhan i cieszy się z tej decyzji, mimo że trudno było rozstać się z rodziną w tak niepewnym momencie. Jednak czuje się bezpiecznie w Wuhan, a w ciągu ostatnich miesięcy kilku jego krewnych w USA zaraziło się koronawirusem.
Bycie teraz w Wuhan to jak wielki sukces w środku horroru. Jednak martwię się o rodzinę w USA – przyznał Suzanne.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.