Właściciele Tołdiego patrzyli na niego i nie widzieli problemu. Pies był trzymany na łańcuchu przy budzie w Pastuchowie i rzekomo karmiony karmą, która skończyła się akurat przed interwencją Dolnośląskiego Inspektoratu Ochrony Zwierząt.
Musiał odżywiać się powietrzem i energią słoneczną, bo oprawcy zapomnieli kupić mu karmę. Brak dostępu do wody spowodował hiperodwodnienie - relacjonuje DIOZ.
W czasie interwencji właścicielka rzuciła wygłodzonemu zwierzęciu garnek po zupie. Na nagraniu udostępnionym przez DIOZ widać, jak Tołdi gorączkowo wyjada resztki kaszy po krupniku przyklejonej do boków garnka. Wściekli właściciele psa upierali się, że zwierzę jest w doskonałej kondycji i w czasie interwencji wulgarnie wyzywali inspektorów DIOZ.
Rokowania Tołdiego - mimo krytycznego stanu - są dobre. Apetyt dopisuje, układ trawienny działa, a co najważniejsze - psiak nie ma biegunki! Za kilkanaście tygodni Tołdi będzie nie do poznania! Obiecujemy Wam to - zapewniają przedstawiciele DIOZ.
Tołdi waży 12 kg, a powinien co najmniej 25 kg. Wygłodzony pies trafił do kliniki weterynaryjnej, a jego rokowania są na szczęście dobre. W ciągu niecałej doby DIOZ udało się uzbierać ponad 8,5 tys. zł na leczenie Tołdiego. Część tej sumy przekazał były już pracodawca i koledzy z pracy Katarzyny W., właścicielki psa. Kobieta została zwolniona, kiedy wyszło na jaw, jak razem z mężem traktowała psa.
DIOZ skieruje przeciwko małżeństwu zawiadomienie na prokuraturę. Za niezapewnienie zwierzęciu odpowiedniego pożywienia grozi do 3 lat więzienia.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.