W sobotę 26. lutego mer stolicy Ukrainy, Witalij Kliczko poinformował, że metro przestaje działać. Wszystko za sprawą rosyjskiej inwazji.
Metro w Kijowie przestało przewozić pasażerów i będzie obecnie funkcjonować jako schron – poinformował wówczas.
Zaapelował również do mieszkańców, by pozostali w domach lub w schronach. Dodatkowo została wprowadzona godzina policyjna.
Atak na dzieci
28 lutego metro wróciło do pracy. Na jednej ze stacji metra pojawili się sabotażyści - podał portal Nexta.
Czytaj też: Influencerka z Rosji: "Mogą nas zamknąć"
Policji udało się ich schwytać. Według raportu ukraińskich organów ścigania, grupa dywersantów miała pociski ukryte… w pluszowym misiu.
Takich grup spodziewano się od samego początku. Opowieści o rosyjskich agentach przebranych za Ukraińców – w skradzionych mundurach ukraińskiej armii – podsycały zarówno podejrzenia, jak i rosnące poczucie solidarności w Kijowie.
Czytaj też: Domaga się "deputinizacji świata". Mocny apel
Wszystkie osoby, które dziwnie się zachowywały poddawano rewizji. Pojawiło się nawet oficjalne ogłoszenie na stronie internetowej Rady Miasta Kijowa, które brzmiało: "Uwaga! Wszyscy cywile na ulicy w czasie godziny policyjnej będą uważani za członków grup dywersyjnych i rozpoznawczych wroga", jak podawał "Politico".