Do zdarzenia doszło w czwartek ok. godz. 11.45 przy rondzie Starołęka w Poznaniu. Ze wstępnych ustaleń policji wynika, że motorniczy, kierujący tramwajem linii nr 12, najechał na tył poprzedzającego go tramwaju linii nr 7. W wypadku ucierpiało łącznie 31 osób - 29 z nich zostało przetransportowanych do szpitali.
Mamy dwie osoby ciężko ranne, 5 osób średnio rannych i 22 lżej. I te 29 osób jest poddanych hospitalizacji. Jest to zatem liczba bardzo duża, wypadek jest bardzo poważny – powiedział dziennikarzom zastępca prezydenta Poznania Mariusz Wiśniewski, który przyjechał na miejsce zdarzenia.
Motorniczy był trzeźwy
Najpoważniej ranny został motorniczy jednego z pojazdów, który w wyniku zderzenia z innym tramwajem utknął w zmiażdżonej kabinie na kilka godzin. Według informacji poznańskiego MPK, motorniczy tylnego tramwaju był pracownikiem spółki z wieloletnim doświadczeniem. Jak podała policja, mężczyzna w chwili zdarzenia był trzeźwy.
Pomocy rannym udzielali na miejscu strażacy oraz zespoły pogotowia ratunkowego. Lądował także śmigłowiec LPR. W piątek rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Poznaniu prok. Łukasz Wawrzyniak powiedział PAP, że wszczęte śledztwo prowadzone jest pod kątem możliwości sprowadzenia katastrofy w ruchu lądowym. Ewentualnym winnym grozi kara do 10 lat więzienia.
Zderzenie tramwajów. Wszczęto śledztwo
Rzecznik podał, że w ramach postępowania gromadzony jest materiał dowodowy, ustalani są świadkowie zdarzenia. Policja zabezpieczyła już nagrania z miejskiego systemu monitoringu wizyjnego oraz rejestratory jazdy z tramwajów. Śledczy zweryfikują, czy możliwym powodem zderzenia tramwajów nie była usterka techniczna.