Sprawę opisał "Bild am Sonntag", odnosił się do niej również amerykański tygodnik "Bloomberg". Niemcy, którzy mają przeznaczyć dodatkowe 100 mld euro na wzmocnienie swojej armii, rozpatrują możliwość zakupu izraelskiego systemu. Gazeta opisuje, że poseł do Bundestagu Andreas Schwarz przedstawił pomysł, w myśl którego "Żelazna Kopuła" miałaby chronić także inne kraje Europy, w tym Polskę.
To pomieszanie z poplątaniem. "Żelazna Kopuła" chroni przed atakami rakietowymi, np. ze Strefy Gazy. Systemem podobnym np. do Patriota, który ma kupić Polska, jest ich "Proca Dawida", rozważana przez nas w latach 2014-2015 - mówi o2.pl były minister obrony Tomasz Siemoniak.
W założeniu "Żelazna Kopuła" jest systemem krótkiego zasięgu. Tymczasem według przekazów niemieckich "elementy systemu miałyby chronić również Polskę czy nawet Rumunię". Z jednym założeniem: musiałby on być wyposażony w pociski Arrow-3. Tyle że doszło tu do pewnego pomieszania pojęć i systemów.
"Ktoś pomylił dwa różne systemy"
"Żelazna Kopuła" to system określany jako VSHORAD. To akronim od Very Short Range Air Defense - system obrony przeciwlotniczej bardzo krótkiego zasięgu. Ma on chronić przed celami lecącymi stosunkowo nisko i wolno. Chodzi np. o śmigłowce, drony czy samoloty.
Tyle że Polska ma swój system VSHORAD - lub raczej jego zaczątek. To rakietowo-artyleryjska "Pilica", wyposażona w zestawy złożone z armat przeciwlotniczych kal. 23 mm, wyrzutnie pocisków "Grom" lub "Piorun" i komputerowe systemy kierowania i naprowadzania.
Ktoś pomylił dwa różne systemy, o kompletnie różnych zadaniach. Nie można wykluczyć, że Niemcy chcą kupić system w rodzaju Iron Dome. To system, który w żadnym razie nie jest przewidziany do niszczenia pocisków balistycznych. To nie to spektrum celów. Iron Dome będzie w stanie zestrzelić pocisk artyleryjski, pociski w rodzaju – w uproszczeniu – Gradów, samolot, śmigłowiec czy drona. W żadnym razie nie ochroni jednak Niemiec czy Polski przed pociskami Iskander czy Kindżał. Nie da się nim objąć terenów Polski czy tym bardziej Rumunii - tłumaczy o2.pl Marcin Niedbała, dziennikarz piszący m.in. dla "Nowej Techniki Wojskowej".
Inaczej, jak mówi dalej ekspert, sprawa ma się z rakietami Arrow-3. Te faktycznie przeznaczone są do niszczenia pocisków balistycznych w fazie lotu w przestrzeni kosmicznej. Niedbała podejrzewa, że Niemcy sondują możliwość stworzenia górnego piętra systemu przeciwrakietowego, który faktycznie chroniłby ich przestrzeń przed pociskami balistycznymi. Jest to o tyle prawdopodobne, że pojawiły się również doniesienia o zainteresowaniu Niemców amerykańskim systemem THAAD, a jest to system o podobnej roli jak Arrow.
Możliwości przestrzenne tych systemów obronnych faktycznie są na tyle duże, że mogłyby one objąć swoim parasolem część terytorium Polski. Z tym że część tych zadań byłaby wymienna z tym, do czego jest przeznaczony amerykański system Aegis Ashore, którego elementy powstają w Redzikowie czy już istnieją w rumuńskiej bazie Deveselu - kontynuuje Niedbała.
Z kolei Tomasz Siemoniak nie sądzi, by zaproponowane rozwiązanie było poważne i dodaje, że byłoby to trudne do zaakceptowania dla Polski. Zaznacza, że antyrakietami nie da się osłonić Polski "z Niemiec".
Dlatego w Rzeszowie są ustawione wyrzutnie Patriot - podsumowuje były szef MON.