Ukraińcy nagrali zestrzelenie rosyjskiego śmigłowca. Pierwsze doniesienia mówiły o zestrzeleniu w czwartek helikoptera w Doniecku przy pomocy ręcznego, naprowadzanego na podczerwień systemu pocisków ziemia-powietrze 9K38 Igła. Według późniejszych zestrzelenie miało miejsce gdzie indziej. Wyjawiono też, kto jest za nie odpowiedzialny.
Oryginalne nagranie rosyjskiego śmigłowca Mi-24 w rejonie Zaporoża. Pocisk FIM-92 Stinger został wystrzelony przez członka pułku Azow o pseudonimie Betsyk, o czym poinformował Maxim Zhorin, jeden z byłych dowódców pułku – informowano na Telegramie.
Na nagraniu widać helikopter lecący nisko nad polem. Kiedy zaczął nabierać wysokości, żeby przelecieć nad ścianą drzew, uderzył w niego pocisk. Helikopter zamienił się w kulę ognia i rozbił o pole. Internauci nie mają wątpliwości, że pilot zginął na miejscu.
"Pilot wyskoczył zwinnie ze śmigłowca na samym końcu, nie widać tego na nagraniu", "rosyjskie źródła twierdzą, że wyjdzie z tego jeszcze twardszy" – bezlitośnie kpią niektórzy.
Ostatecznie ustalono geolokalizacje katastrofy z pomocą zdjęć satelitarnych: helikopter rozbił się na terenie obwodu donieckiego, ale był już na granicy obwodu zaporoskiego, stąd rozbieżności w komunikatach. Komentujący dziwią się, że na nagraniu praktycznie nie widać dymu po pocisku.
Czytaj też: Białorusini wszystko pokazali. To robota Rosjan
To właśnie jest fajne w ppzr i przeciwpancernych pociskach kierowanych. Prawie bez dymu. Nie zdradza pozycji strzelców. Jeśli przyjrzysz się bardzo uważnie, zobaczysz, jak pocisk wlatuje od tyłu na ostatnich klatkach przed wybuchem. (Nie da się tego zobaczyć przy normalnej prędkości) – wyjaśnił internauta.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.