Tragedia z udziałem Bethan Roper wydarzyła się 1 grudnia 2018 roku. Bliscy 28-latki byli jednak zmuszeni czekać aż do 2021 roku na koniec dochodzenia w sprawie jej śmierci. Przedmiotem sporu była m.in. odpowiedzialność kierownictwa kolei.
Śmierć pasażerki pociągu. Czy Bethan Roper mogłaby dalej żyć?
Jak informuje Mirror, w trakcie podróży Bethan Roper postanowiła wyjrzeć przez okno. 28-latka nie zauważyła – lub zignorowała – żółtą naklejkę z ostrzeżeniem, aby nie robić tego, gdy pociąg jest w ruchu. W pewnym momencie Roper otrzymała silny cios gałęzią, który doprowadził do jej śmierci.
Przeczytaj także: Matka zginęła na miejscu, a córka zmarła w szpitalu. Świadkiem tragedii był ojciec
W chwili wypadku z udziałem Bethan Roper pociąg jechał z prędkością 75 mil na godzinę (120 kilometrów). To nie była pierwsza taka tragedia – w 2016 roku zginął inny pasażer, który w trakcie jazdy wychylił się przez okno. Żeby uniknąć kolejnych wypadków w przeszłości, obok okien umieszczone naklejki ostrzegawcze. Znaki pojawiły się siedem miesięcy przed śmiercią Roper.
W trakcie sekcji zwłok potwierdzono, że Bethan Roper zmarła w wyniku urazu głowy. 28-latka miała również w organizmie wysoki poziom alkoholu. Jak twierdzą eksperci, których opinie włączono do śledztwa, tragedii można było uniknąć, gdyby kolej zadbała o zainstalowanie dodatkowych ostrzeżeń.
Przeczytaj także: Atak rekina w Australii. Nie żyje 36-latek
W trakcie śledztwa zbadano również drzewo, którego gałąź dokonała tak poważnych obrażeń u Roper. Okazało się, że już w 2009 i 2012 roku było ono przedmiotem inspekcji, a gdyby nie zaniedbywano ich w kolejnych latach, niebezpieczeństwo zostałoby dostrzeżone na czas, a 28-latka mogłaby żyć.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.