Kradzież miała miejsce w nocy z 16 na 17 listopada. Elektryczny wózek inwalidzki był przechowywany w zamkniętej komórce obok bloku. Sprawcy wyłamali drzwi, weszli do środka, zabrali wózek i zniknęli. Jak informuje "Fakt", brak urządzenia zauważyła dopiero rano mama Katarzyny.
Kiedy zeszłam, żeby sprawdzić, co się stało, zastałam już puste pomieszczenie. Ktoś go po prostu perfidnie ukradł. Teraz moja córka nie ma się czym poruszać. To jest okropne, co się stało. Jak można tak robić. Ludzie nie mają sumienia - mówi w rozmowie z "Faktem" pani Halina, mama Kasi.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Katarzyna, młoda kobieta cierpiąca na porażenie mózgowe od urodzenia, przez całe życie starała się być jak najbardziej samodzielna. Mimo trudności związanych z chorobą, która utrudniała jej normalne poruszanie się, nie poddawała się. Dzięki wsparciu internautów udało jej się zebrać środki na wymarzony wózek, który pozwalał jej na większą niezależność.
Ten wózek elektryczny miałam rok. To była jedyna szansa, by móc normalnie funkcjonować. Teraz, bez niego jestem całkowicie unieruchomiona. On był dla mnie jak nogi. Teraz czuję się, jakby mi je ktoś zabrał — wyznaje w rozmowie z "Faktem".
Dramat na Mazowszu. Skradziono jej wózek inwalidzki
Sprawa została niezwłocznie zgłoszona na policję, a funkcjonariusze przybyli na miejsce, gdzie zabezpieczyli wszystkie dostępne ślady. Obecnie trwa dochodzenie, a służby dokładnie badają okoliczności kradzieży.
W międzyczasie młoda kobieta wystosowała apel do wszystkich, którzy mogą posiadać jakiekolwiek informacje dotyczące sprawców, aby pomogli w ich ujęciu.
Jeśli ktoś z mieszkańców coś widział albo ma nagrania z kamer, bardzo proszę, aby dał znać policji. Proszę też policję, aby nie bagatelizowała sprawy. Bardzo mi zależy na tym, aby odzyskać ten wózek — apeluje Katarzyna.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.