Cała sytuacja miała miejsce w Krakowie przy ulicy Kocmyrzowskiej, tuż przed wejściem do skupu złomu. Strażnicy miejscy zauważyli, że jeden z mężczyzn w wózku, którym przewoził różne "skarby", ma znak zakazu zatrzymywania się i postoju wraz z metalowym słupem. Jak się wytłumaczył mundurowym?
Otóż, jak przekazał strażnikom miejskim mężczyzna, znak drogowy kazała mu zabrać z trawnika... dyrektorka jednej z krakowskich szkół. Zamieszany w całą sprawę był wyraźnie speszony i zaczął się usprawiedliwiać ze swojego występku.
- Dzień dobry, ten znak drogowy i tabliczki w pańskim wózku są pana? – zapytał strażnik miejski mężczyznę.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Hmm… no bo znak zabrałem z trawnika na Teatralnym, leżał tam, to wziąłem, a kazała mi go zabrać dyrektorka ze szkoły, wie pan, dzisiaj wypiłem tylko jedno piwo, a lekarz mimo to nie dał mi zdolności do roboty, no to zbieram to żelastwo - odparł na to podejrzany. Złomiarz polował na swoje zdobycze w Nowej Hucie.
Czytaj także: Kradł smoczki z ust niemowląt. Wpadł w ręce policji
Strażnicy poprosili mężczyznę o podanie personaliów wspomnianej dyrektorki i wyjaśnienie skąd dokładne zabrał znak drogowy. Niestety, zbieracz nabrał wody w usta i nie udzielił żadnych wskazówek strażnikom. Być może nie chciał zdradzić swojego źródła...
Sprawą kradzieży znaku już zajęła się policja. Być może zbieracz złomu dostanie mandat.
- Rozumiem, to proszę powiedzieć która to szkoła i jak nazywa się ta dyrektorka i gdyby mógł pan powiedzieć, gdzie dokładnie leżał ten znak? – drążył temat strażnik.
Niestety, po dłuższej chwili namysłu nie padła już żadna odpowiedź. Być może mężczyźnie wróci pamięć w trakcie czynności wyjaśniających prowadzonych przez policję - czytamy na Facebooku Straży Miejskiej w Krakowie.
Czytaj także: Podhale. Złodzieje w lombardzie. Wszystko się nagrało
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.