O śmierci Sebastiana Słowakiewicza poinformował portal Łódzki Sport. Był oddanym kibicem Widzewa i to właśnie ze stadionu przy ul. Piłsudskiego znało go mnóstwo osób. Pan Sebastian zmagał się niepełnosprawnością, jeździł na wózku, ale pojawiał się niemal na każdym meczu ukochanego zespołu.
To chłopak z bębenkiem, który codziennie grał i uśmiechał się do przechodniów na ul. Piotrkowskiej. Sebastian mieszkał na Chojnach i wyjazd na Pietrynę traktował jako terapię, pokazując ludziom, że pomimo przeciwności losu, można odnaleźć swoją drogą w życiu. Kochał ludzi, uwielbiał z nimi rozmawiać. Zawsze uśmiechnięty. To wielka strata dla naszego miasta - cytuje jedną z internautek portal tulodz.pl.
Grając w centrum miasta, na ulicy Piotrkowskiej nie chciał od ludzi pieniędzy. W ten sposób spędzał wolny czas.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Internauci nie mogą uwierzyć w śmierć sympatycznego kibica, ciepło go wspominają. - Radosny, uśmiechnięty człowiek, kibic Widzewa a także fan starych książek, o których czasem rozmawialiśmy - dodał kolejny fan Widzewa Łódź. Ostatnie pożegnanie łodzianina odbędzie się w piątek 16 sierpnia o 11:15 na cmentarzu przy ul. Zakładowej. Mężczyzna miał 43 lata.
Czytaj więcej: Franciszek Smuda walczy o życie. Jest w stanie krytycznym
Ukochany klub Sebastiana Słowakiewicza czterokrotnie zdobył mistrzostwo Polski - w 1981, 1982, 1996 i 1997 roku. Wielokrotnie drużyna z Łodzi zajmowała miejsce na podium, jednak nie w XXI wieku. W obecnym sezonie Ekstraklasy, po czterech rozegranych kolejkach, podopieczni Daniela Myśliwca zajmują czwarte miejsce z dorobkiem 8 punktów i stratą jednego oczka do liderującej Jagielloni Białystok. Regularnie na meczach łódzkiego Widzewa pojawia się komplet publiczności. To zespół, który z tego słynie.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.