Sekcję zwłok przeprowadzono w środę 21 lutego w Zakładzie Medycyny Sądowej w Krakowie. Niestety nie odpowiedziała ona na pytanie o przyczynę śmierci 54-latka. Konieczne jest przeprowadzenie szczegółowych badań.
Sekcja zwłok nie dała odpowiedzi na pytanie o bezpośrednią przyczynę zgonu. Biegli wskazali na konieczność przeprowadzenia dodatkowych badań, w tym toksykologicznych i dopiero po uzyskaniu wyników z badań będą w stanie się wypowiedzieć na temat bezpośredniej przyczyny zgonu - poinformował rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Tarnobrzegu prokurator Andrzej Dubiel w rozmowie z PAP.
Czytaj także: Zjadł zatrute mięso i zmarł. Nie wyczuł, że było z nim coś nie tak. To efekt COVID-19?
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jak dowiedział się "Super Express", na wyniki trzeba będzie poczekać kilka tygodni.
Galaretą zatruły się trzy osoby
Do dramatycznych wydarzeń doszło w sobotę 17 lutego. Trzy osoby, które kupiły galaretę na targowisku w Nowej Dębie, trafiły do miejscowego szpitala z objawami zatrucia. Stan 54-latka pogarszał się bardzo szybko. Jego życia nie udało się uratować.
Ofiara to Iurii N. - obywatel Ukrainy. Jak ustalili dziennikarze "Faktu", mężczyzna przyjechał do Polski z rodziną - żoną i dwójką dzieci. Uciekali przed wojną.
Pozostałe dwie osoby, które zatruły się po zjedzeniu galarety, to kobiety w wieku 67 i 72 lat. Stan jednej z nich jest poważny.
W sprawie zostało zatrzymane małżeństwo spod Mielca: 55-letnia Regina S. i 56-letni Wiesław S. Policjanci ustalili, że hodują oni trzodę chlewną i wyrabiają wędliny, które następnie sprzedają na terenie Nowej Dęby. Małżeństwu przedstawiono zarzuty narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, za co grozi im do 3 lat więzienia.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.