Studentka w nocy z 27 na 28 lipca wybrała się z koleżankami do klubu w centrum Warszawy. Na miejscu poznała obcokrajowca, który oświadczył, że pochodzi z Hiszpanii. Zgodziła się, gdy ten zaproponował jej odwiezienie do domu.
Jednak po wyjściu z klubu 20-latka straciła przytomność. Gdy się ocknęła, zobaczyła, że jest w samochodzie a razem z nią - kilku obcych mężczyzn. Pamiętała, że mieli ją dotykać w miejsca intymne. W pewnym momencie studentka wyrwała się im, uciekła z samochodu i ruszyła przed siebie właściwie na oślep, byle znaleźć się jak najdalej od oprawców.
Była niedziela przed godz. 5 rano, a dziewczyna znajdowała się pod Warszawą, w miejscu oddalonym od zabudowań. W pewnym momencie w zaroślach przy przystanku w Jankach dostrzegł ją kierowca autobusu, który jechał w stronę Nadarzyna.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Minąłem już przystanek kiedy zobaczyłem biegnącą w moim kierunku po łące młodą kobietę. Nie powiem, zastanowiło mnie to, bo i pora była dość dziwna na bieganie, i miejsce, i padał deszcz. To nie był nikt taki, kto by po prostu wyszedł sobie rano pobiegać, Ludzie też nie biegną tak do autobusu. Ona biegła, można powiedzieć, co sił. Tak, jakby od tego czy zdąży, zależało jej życie... Tknęło mnie coś, by się zatrzymać - mówi w rozmowie z "Faktem" kierowca linii 703.
Jak już wsiadła do autobusu, osłaniała się dłońmi, chowała twarz, jakby nie chciała, żeby ktoś zobaczył, że jest w środku — dodał kierowca.
20-latka cały czas płakała. Kierowca zdecydował się z pomocą centrali zawiadomić służby. Przerażona studentka cały czas kucała przy drzwiach, niedaleko kabiny kierowcy. Widać było, że się boi.
Kierowca dodaje, że do rozmowy z mediami skłoniła go wszechobecna znieczulica. Tylko on zatrzymał się przy przerażonej 20-latce.
Ta dziewczyna powiedziała mi, że będąc już na drodze, starała się zatrzymywać samochody. Zrozpaczona, błagała o pomoc. Wszyscy ja omijali, ale nikt się nie zatrzymał. Powiedziała mi, że nawet przed jednym uklękła na jezdni. Tłumaczyła sobie: albo mnie rozjedzie, albo uratuje. I to na nic. Zapytała mnie kilka razy: dlaczego nikt jej nie pomógł. I wiem, że może się wydawać, że to jest pijana osoba, że może nam coś zrobić. Tak. Ale jeśli nawet nie chcemy jej zabrać, zadzwońmy po pomoc, powiedzmy, co się dzieje - zaznacza.
Wywieźli 20-latkę pod Warszawę. Sześciu mężczyzn usłyszało zarzuty
Co więcej, kierowca autobusu nie ma się za bohatera. Jak mówi - 20-latka sama się uratowała, wyrywając się swoim oprawcom i ukrywając w zaroślach.
Autobus czekał na światłach awaryjnych na przyjazd służb. Po chwili przyjechali policjanci, a następnie karetka, która zabrała 20-latkę do szpitala.
Mundurowi zabezpieczyli monitoring z klubu, w którym bawiła się studentka. Zatrzymano sześciu mężczyzn z Kolumbii. Pięciu trafiło do aresztu z zarzutem gwałtu zbiorowego. Kierowca samochodu, którym jechali, za pomocnictwo dostał dozór policji.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.