Belgijska policja potwierdza, że ciało znalezione w niedzielę w pobliżu holenderskiej granicy należy do byłego żołnierza Jürgena Coningsa. Skrajnie prawicowy bojownik kilka tygodni temu zniknął po tym, jak zagroził, że będzie zabijał polityków i ekspertów zajmujących się pandemią koronawirusa.
"Zagrożenie było bardzo realne"
Jürgen Conings był znany ze swoich skrajnie prawicowych poglądów. Był doświadczonym snajperem, który służył w byłej Jugosławii, Bośni, Kosowie, Libanie, Iraku, a także w Afganistanie. Miał duże umiejętności i doświadczenie, przez co trudno było go namierzyć.
Conings zniknął 17 maja wraz z bronią zabraną z koszar, w których stacjonował. Wziął m.in. wyrzutnię rakiet, karabin maszynowy i kilka granatów. Wcześniej zostawił wiadomości dla swojej żony i policji, w której przedstawił plan zabójstwa najbardziej znanego wirusologa w kraju, Marca Van Ransta.
Van Ranst musiał zostać przeniesiony do nowego domu. W wywiadzie dla "De Morgen" wirusolog powiedział, że poczuł ulgę gdy dowiedział się, że Conings nie żyje. W ostatnim czasie bał się nie tylko samego żołnierza, ale także jego zwolenników. W internecie powstały grupy popierające działania Coningsa - jedna z nich zgromadziła ponad 50 tys. członków.
Policja poinformowała w niedzielę, że przyczyną śmierci było prawdopodobnie samobójstwo. Conings miał się zastrzelić. Ciało przypadkowo znalazł Johan Tollenaere, burmistrz sąsiedniej gminy Maaseik. W "De Morgen" powiedział, że zwłoki były w zaawansowanym stadium rozkładu.