W swoim felietony opublikowanym w czwartkowej "Gazecie Wyborczej" Jacek Żakowski krytykuje zbyt łagodną postawę Donalda Tuska wobec węgierskiego premiera Viktora Orbana, którego partia, Fidesz, jest europejskim koalicjantem Koalicji Obywatelskiej.
Oba ugrupowania znajdują się się w Europejskiej Partii Ludowej (EPL), będącej największą siłą w parlamencie europejskim. Szefem stronnictwa jest Donald Tusk, który, według Żakowskiego, powinien dużo mocniej przeciwstawić się antydemokratycznemu postępowaniu Orbana.
Dziennikarz namawia Tuska, by "zebrał się na odwagę" i postawił ultimatum liderom z innych krajów: Ja albo Orban. Jego zdaniem przynależność Fideszu do EPL jest kompromitująca dla, w teorii, prodemokratycznej i proeuropejskiej formacji oraz znacza akceptowanie działań takich jak np. ograniczanie wolności słowa.
Może im to uświadomi, że nie można mieć w jednym klubie oprawców i ofiar. Na coś trzeba się zdecydować - pisze dziennikarz, namawiając Tuska, by "wreszcie się ogarnął".
Czytaj także:
Ograniczanie wolności mediów na Węgrzech
Żakowski nazywa szefa węgierskiego rządu "kieszonkowym Putinem", wskazując na to, co Orban robi nie tylko z węgierskimi mediami (ostatnio przejęto m.in. największy niezależny węgierski portal Index.hu), ale też nauką, sądami i kulturą.
Jak się czujesz z tym, że robi to Twój partyjny kolega? - prowokacyjnie pyta autor felietonu, dodając, że w ten sposób politycy PO dają zielone światło "protofaszystowskim nurtom wyrastającym z chrześcijańskiej prawicy w krajach peryferyjnych".
Jak tłumaczy sam Tusk, ostatnio jego aktywność w mediach była dużo niższa, ponieważ znajdował się na urlopie. Z tego powodu nie zabrał głosu w sprawie postępowania Budapesztu względem portalu Index.hu.
Zobacz także: Morawiecki odtrąbił sukces w Brukseli. "Rozmijanie z faktami"
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.