W sierpniu do mediów trafiła informacja o zaginięciu Izabeli P. 35-latka zniknęła w drodze z Bolesławca do Wrocławia, skąd miała odebrać ojca ze szpitala. Na autostradzie A4 kobieta zadzwoniła do niego. Oświadczyła, że zepsuł jej się samochód, a potem przepadła.
Znajomi, którzy pojechali pomóc 35-latce, znaleźli porzucony samochód. Miał włączone świata, był zamknięty. W środku znajdował się telefon Izabeli P. Do poszukiwań zaangażowano liczne służby, ale kobieta w końcu sama się odnalazła. Zapukała do swoich znajomych, którzy następnie zawiadomili służby.
Prokuratura przekazała, że Izabela P. nie została pozbawiona wolności, nie miała z nikim kontaktu i nikt nie udzielał jej pomocy. Oświadczyła też, że nie chce kontaktu z rodziną. 4 listopada prokuratura podjęła decyzję w sprawie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Śledztwo zostało zakończone. Prokurator umorzył postępowanie - przekazała Interii rzecznik prasowa Prokuratury Okręgowej w Jeleniej Górze prok. Ewa Węglarowicz-Makowska.
Śledczy potwierdzili, że kobieta została przesłuchana w charakterze świadka i szczegółowo wyjaśniła, co działo się z nią przez prawie dwa tygodnie. "Ze względu na jej dobro" prokuratura nie przekazuje więcej informacji opinii publicznej.
Według Interii przesłuchano też znajomych Izabeli, do których przyszła. Ci zeznali, że była brudna i wycieńczona, przed przyjazdem policji mogła się wykąpać, zjeść i przebrać.
Prokuratura powołała też biegłego, który miał ocenić, czy auto kobiety faktycznie uległo awarii. Samochód był sprawny, ale ekspert nie wyklucza, że w trakcie jazdy mogła zapalić się kontrolka, która raczej pozwoliłaby na dalszą jazdę.
Jak dodaje Interia, prok. Ewa Węglarowicz-Makowska na pytanie, czy kobieta w czasie śledztwa odmawiała kontaktu z rodziną, odpowiedziała, że "raczej tak".
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.