Jagna Kaczanowska podczas rozmowy z "Newsweekiem" przytoczyła bardzo zaskakującą historię. Usłyszała ją od pewnej kobiety. Wszystko działo się wtedy, gdy uczęszczała ona do liceum.
Była umówiona ze znajomymi na imprezę. Podwarszawska miejscowość, zapadał zmrok, a żeby dotrzeć na imprezę, trzeba było przejść przez zagajnik, tam miał czekać samochód. I ta kobieta, wtedy młodziutka dziewczyna, idąc przez zagajnik, zobaczyła na ścieżce postać, która przypominała jej nieżyjącą babcię. Wyglądała ta jak ona, szła między drzewami - powiedziała autorka "W kontakcie. Jak ułożyć relacje ze zmarłymi, by żyć lepiej".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Po tym zdarzeniu dziewczyna poczuła się nieswojo. Od razu straciła imprezowy nastrój i postanowiła wrócić do domu.
Potem okazało się, że samochód, którym miała jechać, miał wypadek. To była dość głośna tragedia sprzed wielu lat, w której zginęło kilkoro nastolatków. Ta kobieta do dziś uważa, że babcia jej się ukazała, żeby przestrzec ją przed wsiadaniem do tego samochodu - dodała Kaczanowska.
Babcia powiedziała to we śnie. Miała rację
Autorka wspomnianej książki przytoczyła też "najbardziej spektakularną opowieść kobiety, która znalazła coś w piersi".
Początkowo lekarze mówili jej, że to tylko mała torbiel.
A jej się pokazywała babcia we śnie i mówiła: "Gosiu, nie możesz tego odpuścić, musisz szukać dalej". I ona przez pół roku drążyła, a w końcu okazało się, że ma nowotwór złośliwy - zrelacjonowała rozmówczyni "Newsweeka".
Dwa miesiące później znów pokazała się babcia. I powiedziała: "Gosiu, to poważniejsza sprawa, szukaj dalej". Następnie okazało się, że ta kobieta miała przerzut do kości - na szczęście niewielki.