"Zombie" - tak Ukraińcy określają rosyjskich żołnierzy, którzy pod wpływem narkotyków, alkoholu albo potężnej traumy idą w kierunku ich pozycji i nawet nie podejmują walki. Maszynka do mielenia mięsa, która przed rokiem działała na pełnych obrotach w Bachmucie, teraz pracuje pełną parą pod Awdijiwką, gdzie walki są dramatyczne.
Rosjanie idą do boju, giną i tracą ludzi oraz sprzęt, ale nadal muszą atakować i atakować. Tego chcą władze w Moskwie, by jeszcze przed zimową stagnacją na froncie osiągnąć jakiś sukces. Ale kolejne "mięsne szturmy" przynoszą tylko śmierć, ciężkie rany fizyczne oraz psychiczne, z którymi żołnierze po prostu sobie nie radzą.
Nic dziwnego, że część z nich pod wpływem narkotyków czy alkoholu wariuje.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
To nie są puste słowa, zobaczcie tylko, co jeden z żołdaków Władimira Putina zrobił na polu walki. Znalazł się sam na linii frontu, gdzie w każdej chwili mogła go spotkać śmierć. Szedł krok za krokiem, niczym robot, nie zważając na żadne zagrożenia. Nawet uderzenie granatu nie zrobiło na nim wrażenia. Jakby kompletnie nie był sobą.
Ukraińcy zwą takich nieszczęśników "zombie". Wiedzą, że ci mają już po prostu dość.
I czasem wolą umrzeć, niż nadal patrzeć na traumę wojny i chaos w szeregach swojej armii. A tam nikt się z życiem ludzi nie liczy, dowódcy ślą ich na śmierć, a opornych zmuszają do walki celując bronią w plecy. Są nawet specjalne oddziały - jak podczas II wojny światowej - które mają rozstrzeliwać wątpiących w sens "mięsnych szturmów".
Wracając do rosyjskiego żołnierza, który samotnie szedł przez linię frontu, nie wiemy jaki był jego koniec. Albo Ukraińcy zabili go, albo trafił do niewoli, co byłoby chyba jedynym dobrym wyjściem. Być może, w co nawet nie chce się wierzyć, jego towarzysze broni wrócili po niego na ratunek.
Ukraińcy sugerują, że był pod wpływem mocnych narkotyków, dlatego nie reagował na zagrożenia i szedł przed siebie. Karabin przewiesił w poprzek, bez chęci używania go. Na plecach dodatkowe uzbrojenie, porusza się z trudem i bardziej przypomina robota, niż istotę ludzką.
O tym, że coraz więcej okupantów sięga po narkotyki, wiadomo od dawna. Nie radzą sobie z traumą wojny, mają dość ciągłego zagrożenia i wszechobecnej śmierci. Wreszcie jest im wszystko jedno, sięgają po środki odurzające, bo oderwać się od problemów, a potem szybko umrzeć na linii ognia. Tacy żołnierze bywają dla ZSU bardzo niebezpieczni.
Nie mają nic do stracenia, walczą zaciekle i nie wiedzą nawet, że mogą się poddać. Czasem popełniają w okopach samobójstwo, innym razem chcą walczyć wręcz, bo już nie mają nawet amunicji. I żadnego wyjścia. Wiedzą, że powrót do Rosji to będzie tylko przedłużenie koszmaru i powolna śmierć w oparach narkotyków oraz alkoholu...