Żona rosyjskiego żołnierza wszystko dokładnie zaplanowała. W przechwyconej przez ukraiński wywiad rozmowie tłumaczyła mu plan ucieczki z frontu. Przede wszystkim okazało się, że jej mąż nie powinien zostać zmobilizowany do wojska samozwańczej Donieckiej Republiki Ludowej.
W wojskowym biurze rekrutacji powiedzieli, że w ogóle nie powinieneś zostać zabrany [do wojska], bo masz i pozwolenie na pobyt, i rosyjski paszport. "Co do cholery" i tak dalej. A z tym listem [dotyczącym pozwolenia na pobyt] możesz po cichu jechać, nawet bez pokazywania paszportu z DRL – tłumaczyła żołnierzowi żona.
Kobieta dobitnie poradziła mężowi, żeby "zgubił" paszport wydany przez samozwańczą republikę najszybciej jak się da, bo jeśli ktoś go przy nim znajdzie, "będą tu kłopoty w Doniecku". Potem wystarczy łapówka, żeby żołnierz przekroczył rosyjską granicę.
Słowem wszystko jest proste: wycofaj się i wracaj. 50 lub 80 tys. [rubli] aby przekroczyć granicę. Następnie usiądź w Taganrogu, siedź cicho i ssij łapę. W apartamentowcu w Tanie ma być remont... – doradzała Rosjanka.
Następnie kobieta dosyć chaotycznie opowiedziała mężowi o przypadku wsi Urożany "albo jakiejś innej", z której 30 osób zostanie wysłanych do wsi tuż przy linii frontu, gdzie nie ma prądu ani łączności.
Co trzy lub dziesięć dni, nie zrozumiałam tego dobrze, ci ludzie mają być zmieniani. Ale kto z tych 30 zostanie żywy do tego czasu? – zapytała retorycznie Rosjanka.
Następnie kobieta opowiedziała o zamieszkach w Doniecku, o których czytała w internecie. Ponoć wzięło w nich udział 500 osób.
Było tam tak gorąco! Wezwano tam "pomoc". Tam wojsko już chwyta za pistolety i karabiny szturmowe. Nie potrafią uspokoić kobiet, tam jest więcej walk – mówiła mężowi Rosjanka.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.