William Davis, pielęgniarz ze szpitala Christus Trinity Mother Frances w Tyler (Teksas, USA), zabił cztery osoby. Telewizja Fox News przekazała, że dokonał tego w latach 2017-2018. Jego ofiarami padli pacjenci, którzy byli po operacjach serca.
Okazało się, że wszystkim wstrzyknął powietrze. Do takich wniosków doszedł dr William Yarbrough, pulmonolog z Dallas, na podstawie przeprowadzonych sekcji zwłok. O wszystkim poinformował ławę przysięgłą.
W środę proces wreszcie dobiegł końca. Ława przysięgłych musiała zadecydować, czy były pielęgniarz zostanie dożywotnio pozbawiony wolności czy też otrzyma karę śmierci.
Dożywocie czy kara śmierci? Sąd podjął decyzję
Prokurator wysnuł przerażającą tezę. W toku procesu mówił, że Davis lubił zabijać swoje ofiary i nie robił tego z przypadku. Lance Long przyznał ponadto, że rodzina pielęgniarza również jest w pewnym sensie ofiarą.
Podał także bolesną statystykę. William Davis zabił cztery osoby w trakcie swojej pracy w szpitalu, podczas gdy w ostatnim roku w samym teksańskim więzieniu zginęło mniej więźniów. Tłumaczył, że 37-latek zasługuje na śmierć, w innym przypadku mógłby dalej zabijać, tyle że za kratkami.
Obrona wnioskowała o dożywocie. "To, co Davis zrobił w przeszłości, nie warunkuje jego przyszłości" - tłumaczył adwokat Douglas Parks. Ostatecznie jednak ława przysięgłych skazała go na śmierć. Od wyroku przysługuje odwołanie.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.