Skandale z udziałem polityków zawsze cieszyły się ogromną popularnością. Pokazuje to przykład Jaira Bolsonaro, który od 2019 roku jest prezydentem Brazylii. Kontrowersyjne wypowiedzi polityka od początku kadencji odbijały się szerokim echem zarówno w rządzonym przez niego kraju, jak i za granicą. Szczególnie złą sławy dało mu jego podejście do pandemii koronawirusa i środowiska LGBT+.
Bolsonaro pali się grunt pod nogami. Brazylijski polityk bardzo słabo wypada w przedwyborczych sondażach. Te nie dają mu większych szans na kolejną kadencję. Według najnowszego sondażu wyborczego pracowni Datafolha 67-latek może liczyć na poparcie w wysokości 32 proc. Faworytem w wyborczym wyścigu jest były prezydent Brazylii, Luiz Inacio Lula da Silva, na którego zagłosowałoby 47 proc. wyborców. Brazylijczycy pójdą do urn 2 października.
Chciał wyrwać mu telefon z rąk
Urzędujący prezydent rozpoczął swoją kampanię wyborczą od skandalu. Bolsonaro był w trakcie pozowania do zdjęć ze swoimi zwolennikami, kiedy w tłumie pojawił się Wilker Leao, kapral brazylijskiej armii oraz youtuber słynący z konfrontacji ze zwolennikami prawicowego przywódcy. Tym razem celebrycie udało się dopchać do samego Bolsonaro. Nagrywając, zapytał go o jego sojusz z grupą prawicowych i centroprawicowych partii o nazwie "Centrao".
Przychodzę tu codziennie, Bolsonaro. Zobaczmy, czy masz odwagę wyjść i porozmawiać ze mną - mówił youtuber.
Pomiędzy prezydentem, a youtuberem doszło do konfrontacji. Kapral nazwał polityka "tchórzem", co ewidentnie nie spodobało się prezydentowi. Bolsonaro złapał adwersarza za kołnierz koszulki, próbując odebrać mu telefon. Doszło do przepychanki, potem ochroniarze głowy państwa wypchnęli youtubera kilka metrów dalej. Na szczęście w wyniku szarpaniny nikt nie ucierpiał, a obaj panowie porozmawiali później w znacznie spokojniejszej atmosferze.