Cztery lata temu zwycięstwo PiS było zaskoczeniem dla milionów Polaków. Ludzie z niedowierzaniem obserwowali słupki wyborcze i zastanawiali się, jak będzie się żyło w kraju rządzonym przez Jarosława Kaczyńskiego. Ci najbardziej przerażeni lamentowali w mediach społecznościowych i deklarowali przeprowadzkę gdzieś, gdzie ręka prezesa nie będzie mogła ich dosięgnąć.
Radykalna deklaracja, ale po części zrozumiała. Nie dosyć, że po ośmiu latach zmieniła się partia rządząca, to jeszcze zgarnęła ona wystarczającą liczbę mandatów do samodzielnego dzierżenia władzy. Dawno nie było takiej sytuacji.
Prawo i Sprawiedliwość ruszyło z kopyta z wdrażaniem swojej wizji Polski, a społeczeństwo zaczęło się wyraźnie rozdzielać. Po czterech latach do urn nie poszli wyborcy, tylko zwolennicy i przeciwnicy PiS. Wczorajszej nocy spełnił się czarny sen tych drugich. PiS osiągnęło jeszcze lepszy wynik niż w poprzednich wyborach i będzie nadal rządziło naszym krajem.
Ledwo wybiła godzina 21, a Twitter i Facebook zamienił się w poletko przerażonych, zszokowanych i roztrzęsionych Polaków, którzy przecierali oczy ze zdumienia i znowu zapewniali, że uciekną z Polski. "O nie! To nie może być prawda. Wyprowadzam się!", "Pakuję walizki", "Nie zasnę dzisiaj" – wypisywali.
Pomocną dłoń dla rozemocjonowanych Polaków, którzy rzekomo już zaczynali przekładać rzeczy do walizek, wyciągnęło jedno z internetowych biur podróży. Tuż po ogłoszeniu wyborów na fanpage pojawiła się zabawna grafika, która momentalnie zebrała setki polubień i udostępnień.
"Przecież nikt nie popierał PiS"
Wczoraj wieczorem jeden z moich znajomych wysłał mi wiadomość: "Jeszcze nigdy tak bardzo nie bałem się wyników wyborów". Zapytałam: "serio???", a on zbulwersowany przyznał, że do końca zaklinał rzeczywistość. Rozumiem, że widok PiSowskiego słupka oscylującego na poziomie 43 procent mógł być przykry, ale powiedzmy sobie szczerze – przewidywalny. Od kilku miesięcy sondaże wyborcze nie pozostawiały cienia wątpliwości, kto wygra.
W mediach społecznościowych nie brakowało również komentarzy ludzi próbujących dociec, kto zagłosował na partię Kaczyńskiego.
Wielu wydawało się, że odsetek oburzonych reformami PiS jest wystarczająco duży, aby zmienić władzę. W końcu protesty nauczycieli czy ratowników medycznych wyraźnie nakreśliły skalę. Niestety, z PiS jest trochę jak z disco-polo. Niby mało kto chce słuchać tych piosenek, ale jak przychodzi co do czego, to nóżka zaczyna tupać.
1:0 dla PiS
Tegoroczne wybory przypominały mecz piłki nożnej. Wyborcy przeobrazili się w zażartych kibiców, którzy poszli do urn nie po to, żeby wesprzeć partię, której program wpasowywał się w ich światopogląd, ale po to, żeby swoim głosem odebrać siłę przeciwnikowi.
Zwolennicy PiSu byli w bardziej komfortowym położeniu, ponieważ nie musieli zastanawiać się, na który sektor kupić bilet. Przeciwnicy byli w gorszej sytuacji i rozproszyli się po całym stadionie. Pomimo głośnego skandowania różnych piosenek, nie potrafili przekrzyczeć tłumu wyśpiewującego tę samą melodię.
Mecz wygrało Prawo i Sprawiedliwość, a przeciwnicy podobnie jak rozczarowani kibice, nie potrafili pogodzić się z porażką i dali upust swoich emocji w mediach społecznościowych.
Niezależnie od tego, czy wynik wyborów spełniał nasze oczekiwania, każdy może mieć powód do radości. Wczorajsza frekwencja napawa optymizmem. Ponad 61 proc. uprawnionych wzięło udział w głosowaniu. Jak na polskie realia to naprawdę sporo. Więcej poszło do urn tylko w 1989 roku. Powoli przeobrażamy się w pełnowymiarowe społeczeństwo obywatelskie, które nie chce już biernie przyglądać się politycznym rozgrywkom.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.