Lewis Saunderson pochodzi z Cambridge. Konto na TikToku założył w zeszłym roku. Twierdzi, że platforma służy mu do tego, aby zwiększać świadomość na temat niebezpieczeństwa niektórych sytuacji, a także pokazania emocji, jakich doświadczają dorośli.
Prawie 10 mln polubień za udawane cierpienie
Największą popularnością na kanale Lewisa cieszą się nagrania, na których uwieczniona miała być śmierć córki a następnie syna mężczyzny.
Saunderson odtwarza moment, w którym jego "syn" tonie w brodziku, a on sam szlocha, trzymając "martwe" dziecko. Na kolejnym nagraniu widać śledczych, którzy mieli znaleźć jego "piękną córkę" martwą. Wiele osób zaczęło składać mu kondolencje.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Przykro mi człowieku, bądź silny - brzmiał jeden z komentarzy.
To nagranie złamało mi serce. Utrata dziecka jest bardzo trudna. W zeszłym roku straciłam syna. Modlę się za ciebie - napisała kolejna osoba.
W innym filmie Saunderson pokazuje swoim fanom, jak by to wyglądało, gdyby "opłakiwał stratę bratniej duszy".
Jestem nieco skołowany... To ona umarła czy co się stało? Bo na poprzednim filmiku płakał po tym, jak go zostawiła...- skomentował jeden z zagubionych internautów.
Czuję się oszukany. Modliłem się za ciebie, bo myślałem, że naprawdę straciłeś bratnią duszę - dodał następny.
Nic dziwnego, że internauci tak reagują. Wszystkie nagrania na kanale Lewisa to nic innego, jak odgrywanie hipotetycznych scenek.
Aktor musiał się tłumaczyć
Saunderson zaznacza, że przy każdym z jego filmów pojawia się hasztag ze słowem "fikcja". Jednak główne opisy filmu na to nie wskazują.
Aktor twierdzi, że krytykę obserwatorów, którzy dają się "nabrać" na jego nagrania traktuje jak komplementy. Często też kiedy jakiś z jego filmów stanie się wiralowy, nagrywa filmik, w którym prostuje całą sprawę.
Pytanie, czy Lewis zdobyłby taką popularność, gdyby każdy zdawał sobie sprawę z tego, że jego filmiki to fikcja.