Krzysztof Krawczyk zbudował wielką karierę i jednocześnie prowadził dosyć burzliwe życie prywatne, zwłaszcza w młodości. W 1962 roku w liceum wieczorowym poznał Grażynę Adamus. - Dołączył do nas w trakcie nauki, spojrzał na mnie i już wiedziałam, jak to się skończy. Odtąd tylko on odprowadzał mnie po szkole do domu i nosił za mnie teczkę - wspomina kobieta w rozmowie z portalem pomponik.pl.
Zakochani pobrani się w 1969 roku. W tym czasie Krawczyk i zespół Trubadurzy podbijali scenę muzyczną. W trakcie trasy koncertowej po Gruzji żona Krawczyka nakryła go na zdradzie z Haliną Żytkowiak z zespołu Amazonki.
Muzyk zdecydował się odejść od żony, ponieważ jego kochanka niespodziewanie zaszła w ciążę. - Przepraszał mnie, ale wybrał matkę swojego dziecka. Czy słusznie, nie mnie to oceniać. Uszanowałam jego wybór, choć byłam zrozpaczona, bo bardzo kochałam mojego męża i widziałam, że i on miał wyrzuty sumienia - mówi Grażyna Krawczyk.
Małżeństwo Krawczyka i Żytkowiak również nie przetrwało. Para dosyć szybko zaczęła się kłócić, a problemy nasiliły się po emigracji do Stanów Zjednoczonych.
Wsparcie na stare lata
Jak się okazuje, Krzysztof Krawczyk cały czas podtrzymywał kontakt z pierwszą żoną, a z czasem udało mu się odbudować ich znajomość na stopie przyjaźni. Artysta poznał nowego ukochanego Grażyny i chętnie spotykał się z nimi wspólnie.
Później zdecydował się nawet pomóc finansowo pierwszej żonie. Kobieta nie była w stanie opłacić sobie rachunków, a ten zaoferował, że co miesiąc będzie przekazywał jej tysiąc złotych. Przelewy przychodziły cały czas aż do wybuchu pandemii.
Czuję smutek i żal. Odszedł człowiek, który miał wielkie serce. Był po prostu dobry i mówię to z pełną świadomością, choć nie pochwalam jego niektórych wyborów. Całe życie stałam w cieniu, z szacunku do tego co było i się skończyło - dodaje Grażyna Krawczyk.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.