Yang Suhui zmarła na raka w 2017 roku. Przez 26 lat swojego życia poszukiwała syna, który został uprowadzony jako czterolatek. Dziś Xu Jianfeng ma już 35 lat. Porwano go w 1991 roku w prowincji Guangdong w południowych Chinach. Mieszkał ze swoją przybraną rodziną w Huizhou w Guangdong. Jak podaje South China Morning Post, biologicznej rodziny zaczął szukać w 2010 roku.
Mężczyzna w 2016 roku postanowił dołączyć do nietypowej grupy w mediach społecznościowych. Była ona poświęcona walce z handlem ludźmi w Chinach. Właśnie w tej grupie biologiczna matka i syn się poznali. Niestety, żadne z nich nie wiedziało, że są rodziną. Wykluczyli tę możliwość, ponieważ chłopak nie miał charakterystycznego znamienia na pośladku. Nie zgadzały się także badania krwi.
Xu przekazał próbki krwi władzom około 12 lat temu, z kolei Yang pozostawiła swoją próbkę dużo wcześniej. Wyniki ówczesnych testów wykazały, że nie są one ze sobą powiązane. Błąd w laboratorium sprawił, że kobieta nigdy nie dowiedziała się, iż tak naprawdę odnalazła własnego syna. Dopiero po jej śmierci prawda wyszła na jaw. Sprawą zajęły się media, a służby zleciły ponowne przeprowadzenie badań krwi.
Zrozpaczony mężczyzna opublikował w sieci poruszający wpis. Zabrał głos w sprawie, mówiąc o przeznaczeniu, które "zabawiło się" matką i synem. Dodał też, że jest mu bardzo przykro i jest wściekły na błędne wyniki badań, przez które nie mogli się lepiej poznać.
Przeznaczenie bawiło się nami. Biegliśmy w swoją stronę, a potem ledwo się o siebie otarliśmy. Twoje dziecko było tuż przed tobą. Tak mi przykro. Nienawidzę tego, że technologia badania krwi nie była dostateczna 12 lat temu. Nienawidzę tego, że 6 lat temu powiedziałaś mi, że nie pasuję opisem do cech twojego dziecka - napisał Xu.
Obecnie Xu Jianfeng nawiązał kontakt z resztą biologicznej rodziny. Spotkał się m.in. z siostrą. Odwiedził też grób biologicznej matki.