Pani Adrianna w liście do redakcji kobieta.gazeta.pl wyznała, że od kilku lat nie przyjmuje księdza w ramach wizyty duszpasterskiej. "Nie chcę, mam na co wydawać pieniądze. Nie ukrywam też, że już za dzieciaka był to dla mnie stres" - zaznaczyła kobieta.
Sprawdzanie zeszytu, wypytywanie o religię. Później, gdy przestałam chodzić na religię, było tylko gorzej... Pouczanie, krytykowanie moich rodziców... - dodała.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ujawniła też, że po tym, jak z mężem stworzyła własny dom, dwukrotnie przyjęli księdza. Wspomnienia związane z odwiedzinami duchownego nie są jednak pozytywne.
W trakcie tej "duszpasterskiej wizyty" za każdym razem zastanawiałam się, czy to kolęda, czy może raczej inwentaryzacja? Ksiądz sprawdzał, ile osób mieszka w domu, czy na pewno jesteśmy małżeństwem i spisywał, czy i ile pieniędzy włożyliśmy do koperty - dodała pani Adrianna.
W pewnym momencie - zdaniem jej męża - ksiądz posunął się zdecydowanie za daleko. "Podczas ostatniej kolędy, którą przyjęliśmy, próbował nawet dopytywać, na którą partię polityczną głosujemy! Wtedy nawet mój mąż uznał, że są pewne granice" - zrelacjonowała czytelniczka kobieta.gazeta.pl.
Ma złe wspomnienia związane z kolędą
Kobieta wyraźnie dała do zrozumienia, że jej wspomnienia związane z kolędą nie są dobre. Uważa, że dla księży priorytetem są kwestie finansowe.
To przykre, ale dziś kolęda dla mnie to nic innego, jak wymagania księży i zbieranie kopert. A dla nich w tych kopertach ciągle jest za mało. Uważam, że wiara i Kościół to aktualnie dwie różne kwestie, które niestety ze sobą mają niewiele wspólnego... - podsumowała gorzko.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.