Aleksandra i Maciek zakochali się w sobie od razu. Nie zdążyli jedna lepiej się poznać, zanim powiedzieli sobie sakramentalne "tak". Kobieta zaszła w ciążę i decyzja o ślubie została przyspieszona. Rodzina wyprawiła im huczne wesele.
Maż zataił przed nią chorobę
Tymczasem oni natychmiast mnie zaakceptowali i przyjęli do rodziny z otwartymi ramionami. Wtedy myślałam, że są po prostu dobrymi ludźmi. Dziś już wiem, że to raczej nie dobroć nimi kierowała. Pierwszy wyraźny sygnał, że z Maćkiem coś jest nie tak, dostałam właściwie od razu po ślubie - mówi kobieta dla serwisu polki.pl
Pierwsza nieprzyjemna sytuacja nastąpiła kiedy Aleksandra była w piątym miesiącu ciąży. Źle się czuła, puchły jej nogi, była ogólnie zmęczona. Kiedy zaczęła narzekać mężowi, ten zareagował bardzo agresywnie. Wpadł w szał, zaczął na nią wrzeszczeć i groził rozwodem.
Godzinę później było po wszystkim, Maciek się uspokoił, a kiedy zobaczył, że jego żona płacze był bardzo zdziwiony. Chciał jej pomóc i zaczął pocieszać. Zachowywał się, jakby nie pamiętał swojego ataku.
Z jego miny wynikało, że naprawdę nic nie pamięta. Przez następne dni Maciek zachowywał się wspaniale. Był opiekuńczy, współczujący, dobry. Już prawie zapomniałam o tamtym incydencie. Ale wtedy znowu wybuchnął. A potem kolejny raz - dodaje Aleksandra.
Mąż Aleksandry nigdy nie przyznał się do żadnego schorzenia. Swój problem lekceważył, dlatego kobieta postanowiła porozmawiać z teściową. Musiała nalegać i prosić o prawdę, ale w końcu ją usłyszała. "U mojego męża zdiagnozowano w dzieciństwie dysocjacyjne zaburzenie osobowości, czyli rozdwojenie jaźni spowodowane prawdopodobnie śmiercią jego brata bliźniaka" - mówi.
Cała rodzina Maćka, włącznie z nim powiedzieli, że bali się wyznać prawdę. Uważali chorobę psychiczną za wstyd.
Przepraszał, kajał się. I powtarzał to samo co jego matka. Że kocha mnie nad życie, że nie wyznał mi prawdy, bo bał się, że odejdę od niego - tłumaczył się ze swojej choroby Maciek.
Aleksandra przez kilka dni myślała nad całą sytuacją, aż w końcu podjęła decyzję. Chce unieważnić małżeństwo. Boi się, że jej dziecku może coś się stać podczas któregoś z ataków męża.
Kto mi da gwarancję, że mąż to wytrzyma i go nie skrzywdzi? Co prawda do tej pory nigdy nie podniósł na mnie ręki, ale kto wie… Poza tym, gdy zaszłam w ciążę, umówiliśmy się, że będzie mi pomagał w opiece nad małą. Tak, bym mogła od czasu do czasu gdzieś wyjść. Teraz wiem, że to będzie niemożliwe - kwituje kobieta.