Na początku tego roku nauczycielka nagrała filmik na TikToka. Nagranie szybko stało się wiralem - ujawniła w nim, że miesięcznie zarabia 2872,80 zł. Dodatkowo mówiła, że dostaje mnóstwo złośliwych komentarzy pod swoim adresem.
Dostałam ze sto wiadomości, wśród których był hejt, poniżanie i mówienie o tym, że nic nie robię - mówiła.
Później puściły jej nerwy. Kobieta nie chce rezygnować z pracy, którą kocha. A tak jej zdaniem zrobi połowa młodych nauczycieli, bo "nie będą mieli co do garna włożyć".
Nie po to studiowałam siedem lat. Nie po to robiłam miliony kursów i szkoleń. Nie po to wydałam na to kupę kasy, żeby teraz z tego rezygnować. Kocham swoją pracę, uwielbiam przebywać z dziećmi, ale nie pisałam się na takie coś. Ja nie chcę być w tym kraju szmatą do wycierania podłogi - tłumaczyła.
Wymarzona podwyżka?
Ostatnio opublikowała mały update filmiku ze stycznia. Pokazała pasek wypłaty, który pochodzi z maja tego roku.
Doczekałam się i na tym pasku widnieje moja podwyżka - powiedziała.
Tym razem otrzymała za swoją pracę 2909,74 zł. Jak więc widać, podwyżka nie jest imponująca. Nie umknęło to uwadze internautów. Pod postem ponownie pojawiła się fala komentarzy.
Te pensje to jest żart - pisała jedna z użytkowniczek.
Co ty zrobisz z tak ogromną ilością pieniędzy?! - ironizowała druga.
To rzeczywiście podwyżka... Śmiać się, czy płakać?
Karolina Sobocińska, dziennikarka o2.pl
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.