Ich wesele i ślub miały miejsce w 2012 roku. Ten dzień, jak w niemal każdym przypadku, był dla zakochanych wyjątkowy. Choć wszystko się udało, to jednak po weselu pozostał niewielki niesmak. Powód jest nietypowy, a dla wielu może być wręcz szokujący.
No więc... mówiąc w skrócie: ktoś obcy bawił się na naszym weselu. Ktoś, kogo nigdy nie zapraszaliśmy - mówi Ania, internautka, która opisała nietypową, weselną historię.
Jednak zacznijmy od początku. Ania i Piotr właśnie powiedzieli sobie sakramentalne "tak" i przyjechali do restauracji pod Krakowem, aby świętować. Problem w tym, że ciągle widzieli pewnego młodego mężczyznę, na oko 30-letniego, który wywijał na parkiecie. Mężczyznę, którego ani Ania, ani Piotr nie kojarzyli...
Kiedy składał nam życzenia, powiedział, że ma na imię Krzysztof. I właściwe tylko tyle wiedzieliśmy o jego tożsamości - przyznaje kobieta.
Ania przez pół wesela co jakiś czas wracała myślami do owego człowieka, zastanawiając się, czy w ogóle go zna. W końcu razem z mężem pieczołowicie zrobili przed weselem listę gości. Na tej, niestety, było kilku Krzysztofów, w tym tacy, których zaprosić chciała rodzina panny młodej i pana młodego, jednak sami młodzi nie mieli z nimi nic wspólnego, a ostatni raz wspomnianych krewnych widzieli, gdy mieli po kilka lat. Łącznie zaprosili ponad 200 osób.
Czy my go w ogóle zapraszaliśmy? - pytała Ania Piotra na weselu.
Ania pytała Piotra podczas wesela, czy zna mężczyznę, który siedzi przy stoliku przy ścianie, obok jej babci i kolegów z pracy, z którymi "dobrze się bawił i pił wódkę", relacjonuje. Piotr nie kojarzył jednak mężczyzny i choć sam miał wątpliwości, a wręcz momentami bał się, że to ktoś obcy i "nie wiadomo, czego się po nim spodziewać", to jednak nie chciał na weselu poświęcać tej kwestii zbyt wiele czasu i nie chciał też żadnych awantur. Uznał, że to pewnie ktoś z rodziny, kogo oni zwyczajnie nie pamiętają, bo mocno się zmienił z wyglądu.
Po latach zagadka weselnego gościa pozostała nierozwiązana...
Po latach Ania przyznała, dzieląc się swoją historią na Facebooku, że owa historia nigdy nie została rozwiązana. Do dziś nie wiedzą, kto był na ich weselu, choć na zdjęciach i na nagraniach z wydarzenia wyraźnie widać, że osoba ta świetnie się bawiła, wypiła sporo wódki (a nawet wygrała jedną flaszkę w zabawie), ale za to np. nie dała parze młodej prezentu...
Być może został zaproszony przez kogoś z moich kolegów z pracy... Tego nie wiem, ale... jak tak można? Przyjść do kogoś i "na krzywy ryj" napić się i nawet nie dać prezentu. Nie wierzę, że to naprawdę się stało i że tacy ludzie istnieją - mówi zszokowana Ania.
Trzeba przyznać, że to historia z tych "rzadkich". Jednak pokazuje, na co stać niektórych ludzi...
Ania przyznaje, że cieszy się, że chociaż osoba ta nie zrobiła nikomu krzywdy. Ponadto dodała, że gdyby dowiedziała się, kto zaprosił mężczyznę, to ta osoba natychmiast przestałaby być w kręgu jej znajomych. W końcu kto by chciał trzymać z kimś, kto nie informuje gospodarzy o tym, że zamierza przyjść z osobą towarzyszącą. Tylko czy aby na pewno mężczyzna był przez kogoś zaproszony na wydarzenie? Tego z pewnością małżeństwo nie dowie się nigdy.