Allison przez lata wydawało się, że ma wszystko, czego mogłaby pragnąć. Dorastała we wspaniałej, 54-pokojowej rezydencji w Caithness w Szkocji. Nigdy nie narzekała na nudę czy brak przyjaciół. Jej życie zmieniło się w 2012 roku, kiedy zdiagnozowano u niej bardzo rzadki rodzaj nowotworu, który rozwija się w tkankach miękkich, w jej przypadku – w języku.
– Mam wielkiego pecha do mężczyzn. Uciekają w popłochu, kiedy mówię im, że miałam raka i on może wrócić – wyjawia dziewczyna w rozmowie z "Daily Mail". – Kto chciałby się wiązać z kimś, kto może umrzeć? To jak wyrok śmierci – dodaje. Allison wcale ich nie wini. Sama poradziłaby każdej swojej przyjaciółce, by nie wiązała się z kimś w jej sytuacji - by oszczędzić im ewentualnych cierpień.
Allison długo i wytrwale walczyła z rakiem. Guzek z języka usunięto, lecz agresywny nowotwór powrócił po niemal dwóch latach, tym razem atakując szyję i kość obojczykową dziewczyny. Natomiast w ubiegłym roku guz znaleziono w jej pachwinie. Teraz kobieta przechodzi badania co trzy miesiące, ponieważ istnieje prawdopodobieństwo, że rak zaatakuje po raz czwarty.
W ubiegłym roku Allison zaczęła studiować na University of Hertfordshire. Choć w przeszłości była w dwóch poważnych związkach, teraz mężczyźni jej unikają. – Słowo "rak" odstrasza. Byłam porzucana, kiedy mężczyźni się o nim dowiadywali. To przygnębiające, ponieważ nie chcę, żeby przebyty nowotwór czynił mnie niezdolną do randkowania albo mnie definiował – opowiada.
Mimo że wciąż jest samotna, nie ma zamiaru ukrywać swojej choroby. Mówi o niej już na pierwszej randce. Choć teraz jest zdrowa, czuje, że zatajanie przebytej choroby byłoby nie w porządku. – Patrzę optymistycznie na swoją przyszłość. Prawidłowo się odżywiając, na przykład rezygnując z przetworzonego jedzenia i przestrzegając tego, co jest dobre dla mojego ciała, mam zamiar pozostać zdrowa tak długo, jak to możliwe – przekonuje Alisson.
Kobieta korzysta dziś z aplikacji do randkowania i wciąż wierzy, że znajdzie miłość. – Chciałabym kogoś poznać i zostać mamą – mówi. – Ale i tak muszę odczekać trzy lata od leczenia, zanim będę mogła zajść w ciążę. No i wygląda na to, że piętno choroby czyni mnie randkowym wyrzutkiem – dodaje.