Kobieta anonimowo opisała całą historię na forum dla rodziców na Reddicie. Jak mówi, o tym, że jej syn z całą grupą w żłobku otrzymali tabletki nasenne, dowiedziała się od dyrektora placówki.
Dostałam telefon ze żłobka syna. Dyrektor wyjaśnił, że jedna z opiekunek, którą dobrze znamy, dała całej jego grupie po 2 żelki z dawką 3 mg melatoniny. Mój synek, który nie ma nawet 3 lat, przez resztę dnia płakał i wymiotował. 3 mg to dawka usypiająca dorosłego, a tym maluchom dano 6 mg - denerwowała się kobieta.
Przyznała, że natychmiast skonsultowała się z lekarzem, ale ten ją uspokoił, mówiąc, że taka ilość melatoniny nie jest szkodliwa.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Nie mogę uwierzyć, że ktoś może być do tego stopnia samolubny, żeby karmić malutkie dzieci tabletkami nasennymi, żeby móc sobie robić co chce, gdy dzieci śpią - kontynuowała rozwścieczona mama.
Dodała, że opiekunkę podczas podawania dzieciom melatoniny, podejrzał inny pracownik żłobka.
Ufaj i sprawdzaj
Rodzice maluchów wezwali na miejsce policje i zgłosili zawiadomienie o podejrzeniu wykroczenia. Kobieta nie mogła uwierzyć, że opiekunka, której wszyscy ufali, posunęła się do czegoś takiego. Jak dodała - pracownica została zwolniona, a władze żłobka twierdziły, że to pierwszy przypadek, gdy ktoś podaje maluchom środki nasenne.
Ale zauważyłam, że wzorce spania mojego syna zmieniły się drastycznie przez ostatnie dwa tygodnie, więc uważam, że ta kobieta robiła to już wcześniej. Po prostu ten jeden raz się przeliczyła, co sprawiło że nakrył ją inny opiekun - kontynuowała matka z Reddita.
Przyznała, że jej syn od jakiegoś czasu po powrocie ze żłobka był jakiś dziwnie spokojny i była wściekła na siebie, że wcześniej tego nie zauważyła.
Nie będę już taka łatwowierna. Zasada jest taka: ufaj, ale sprawdzaj. Nawet osoby, które wydaje ci się, że dobrze znasz - podsumowała kobieta.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.