Osiem lat temu Randy Rush postanowił kupić los na loterii. Nie spodziewał się wygranej, a na pewno nie aż takiej. Na jego konto trafiło 37 mln dolarów. Mężczyzna od razu wiedział, na co przeznaczy część wygranej. Okazało się jednak, że oprócz realizacji wymarzonych celów, pojawiło się też kilka strat.
W rozmowie z dziennikarzem "Dzień Dobry TVN" Randy przyznał, że wygrana na loterii była niesamowitym doświadczeniem. Jak twierdzi, wystrzał adrenaliny spowodował, że "praktycznie dostał ataku serca".
Przez trzy lata od wysłania szczęśliwego losu, cierpiał na zaburzenia snu, zaś przez kolejne dwa próbował wrócić do normalności. "To surrealistyczne doświadczenie" - przyznał multimilioner. Oprócz problemów zdrowotnych zmieniły się jego relacje z niektórymi bliskimi.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Straciłem wiele znajomości"
Multimilioner zauważył, że po wygranej urwały się jego kontakty z kilkoma krewnymi oraz z niektórymi przyjaciółmi.
- Jeśli między ludźmi w relacji jest napięcie lub "pęknięcie", pieniądze to pogłębiają. Moja mama obraziła się na mnie, bo nie chciałem dać jej 25 mln dol. Nie odzywa się do mnie (...) - wyznał.
- Inną osobą, z którą nie mam kontaktu, jest mój najbliższy przyjaciel, z którym przyjaźniłem się przez 43 lata (...). Dawanie pieniędzy krewnym czy przyjaciołom nie pomaga im, a ich hamuje. Kiedy dochodzisz do pewnego momentu w życiu, zdajesz sobie sprawę, że ludzie są w trudnej sytuacji nie przez pieniądze, a sposób myślenia - wyjaśnił.
Randy Rush nie ukrywa, że wygrana przeszkodziła mu w utrzymaniu niektórych kontaktów towarzyskich. Fortuna sprawiła też, że zaczął bać się o swoje życie.
- Ludzie, z którymi pracujesz, zaczynają ci zazdrościć. Pojawiają się różne złośliwe komentarze. Kolejna kwestia wiąże się z bezpieczeństwem. Tylko jedna lub dwie osoby na świecie wiedzą, gdzie znajduję się w danym momencie - opowiada milioner.
Wygrana zmieniła jego życie
Multimilioner otwarcie przyznaje, że wygrana spowodowała ogromne zmiany. Randy pomógł rodzinie i znajomym, którzy byli w potrzebie. Otworzył się też na pomoc dla innych, a dzięki wsparciu doradców finansowych udało mu się ulokować pieniądze w odpowiednie inwestycje.
Rush nigdy też nie żałował, co zrobił z pieniędzmi. Przez blisko 25 lat zastanawiał się, co chciałby osiągnąć w życiu. Dzięki wygranej wiedział, że w końcu jego plan może się ziścić.
- Moim kierunkiem było założenie schroniska dla pracowników pomocy humanitarnej, którzy wypalili się w pracy służebnej. Rozmawiałem z kilkoma bardzo poważnymi ludźmi ze świata akademickiego, którzy powiedzieli, że to świetny pomysł, że nie ma nikogo, kto tak robi. Potrzebowałem tylko pieniędzy. Więc kiedy te przyszły, wiedziałem, co zrobić - opowiedział w "Dzień dobry TVN".
Randy Rush posiada nieruchomości w Europie i Kanadzie, które przeznaczył na cele charytatywne.
- W moich domach przebywają ludzie z całego świata np. tacy, którzy pracują w slumsach Kenii, Ruandzie czy Ugandzie. Pomoc dla nich jest dla mnie pewnego rodzaju gratyfikacją - dodał na koniec.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl