Marcel Amphoux był samotnikiem. Prowadził bardzo proste i skromne życie. Niewiele potrzebował do szczęścia. Żył w niewielkim miasteczku we francuskich Alpach, w domu pozbawionym elektryczności. Nie wierzył w miłość. Uważał, że związek z kobietą nie jest mu do niczego potrzebny. Na jego posiadłość skusiła się jednak pewna paryżanka.
Zapragnęła jego fortuny i uknuła sprytny plan
Dom Marcela położony był w niezwykle malowniczej okolicy, nieopodal Alp i kurortu popularnego wśród szusujących na nartach turystów. Mężczyzna nie kupił tej posiadłości sam. Nie mógł pochwalić się zawrotną fortuną. Nieruchomość odziedziczył po rodzicach. Wraz ze wzrostem zainteresowania okolicą przez turystów dom Marcela zyskiwał na wartości.
Potencjał nieruchomości dostrzegła Sandrine Devillard. Paryżanka postanowiła uwieść mężczyznę, wziąć z nim ślub i wejść w posiadanie cennej nieruchomości. Przyjechała więc w Alpy na urlop, mając w głowie sprytny plan. Zaaranżowała spotkanie ze starszym o 21 lat Marcelem. Szybko zawróciła mu w głowie. Mężczyzna ogłosił rodzinie i przyjaciołom, że chce się ożenić. Bliscy Marcela nie byli zachwyceni jego decyzją. Sądzili, że jest tylko chwilowo zaślepiony miłością do pięknej Francuzki.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Sytuacja rodzinna Marcela skomplikowała się, gdy postanowił odremontować dom. Chciał, aby jego bliscy mogli w nim za darmo przebywać. Sandrine ten pomysł nie przypadł do gustu. Stanowczo sprzeciwiła się Marcelowi, udowadniając jego krewnym, że liczy się dla niej wyłącznie majątek. Najbliżsi starali się przekonać mężczyznę, aby nie brał ślubu. Marcel był jednak nieprzejednany.
Tuż po ceremonii Sandrine wróciła do Paryża, zostawiając męża samego w alpejskim miasteczku. Rodzina Marcela wskazała, że to kolejny dowód na to, jak do związku podchodzi jego świeżo upieczona żona. Marcel zaciekle bronił ukochanej. Wszystko zmienił jeden incydent.
Tak Marcel przechytrzył pazerną żonę
Marcel uległ wypadkowi samochodowemu. Doznał poważnych obrażeń, o czym została natychmiast powiadomiona jego żona. Sandrine nie miała zamiaru opiekować się mężem. Zajęli się nim przyjaciele i rodzina. Marcel nie przeżył pobytu w szpitalu. Bliscy zorganizowali mu pogrzeb, na którym pojawiła się paryżanka.
Sandrine chciała zrealizować wcześniej uknuty plan. Wkroczyła do domu Marcela i wyrzuciła z niego niechcianych lokatorów. Los okazał się jednak przewrotny. Francuzka nie miała praw do nieruchomości. Marcel zmienił testament niedługo przed śmiercią. W dokumencie napisał, że jego żonie nic się nie należy. Spadek trafił do jego najbliższych, którzy nie opuścili go w potrzebie.
Żona Marcela próbowała podważyć testament. Zgłosiła sprawę do sądu i przez cztery lata walczyła o prawa do nieruchomości w Alpach. Nie udało się jej niczego ugrać. Zmiana, jakiej dokonał Marcel, była wiążąca. Kobiecie nie należał się nawet złamany grosz.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.